PRZED „BURZĄ”
Przyszedł lipiec 1944 roku. Niemcy uciekali. Trzeba przyznać, że w sposób zorganizowany. Kilka miesięcy wcześniej zaczęli zacierać ślady zbrodni popełnionych na Żydach. Przyjechało specjalne Brennkomando, które przy pomocy ocalałych policjantów żydowskich ekshumowało zwłoki Żydów pomordowanych w Sandomierzu i paliło je na stosach drzewa oblanych ropą naftową. Odbywało się to na cmentarzu żydowskim i trwało szereg dni. Nad miastem snuły się dymy ciągnące się od cmentarza żydowskiego. Przez wiele dni czuć było w całym mieście odrażającą woń palonych ludzkich ciał.
Przez Sandomierz prowadziła jedna z ważniejszych dróg odwrotu niemieckiej armii, przez dwa mosty drogowe na Wiśle stojące obok siebie. W miarę jak rozwijała się sowiecka ofensywa, zwiększał się potok wycofujących się wojsk niemieckich. Radość sprawiało patrzeć, jak butni dawniej zwycięzcy teraz musieli uchodzić przed nacierającymi wojskami nieprzyjaciela. Gdzieś na dnie tej radości rósł jednocześnie niepokój, co przyniosą ze sobą obecni zwycięzcy. Wieści, jakie do nas dochodziły, nie były uspokajające. Sowieci traktowali Armię Krajową jako organizację nieprzyjazną. Słyszało się o aresztowaniach żołnierzy i oficerów AK. Były to pogłoski, nic oficjalnego. Milcząco przyjmowaliśmy, że nas to nie może dotyczyć, gdyż działamy na terenie, nie kwestionowanym przez rząd radziecki, jako polski, w przeciwieństwie do naszych, dawnych wschodnich terenów, zaanektowanych w 1939 roku przez Związek Radziecki. Tym bardziej powinniśmy pomóc Armii Czerwonej w jej ofensywie, działając na tyłach Niemców, aby godnie prezentować polskie państwo podziemne wobec wkraczających wojsk sowieckich. Było to myślenie dość naiwne, jak pokazała nadchodząca przyszłość. Sowieci rozprawili się z Armią Krajową z całą bezwzględnością silniejszego i atawistyczną nieufnością do wszystkiego, co wolne i polskie. Nie raz zadawałem sobie pytanie: czy mogliśmy wówczas myśleć inaczej? Czy była lepsza alternatywa? Czy można było, na przykład, zamrozić nasze (AK) działania, schować broń, czekać, co przyniesie los? Każdy wariant naszego postępowania mógł być wykorzystany przeciwko nam. W lipcu 1944 roku sprawa polska była przegrana na najwyższym szczeblu, w Jałcie, o czym wówczas nie wiedzieliśmy, wierząc dobrodusznie w aliantów i w tak zwaną „dziejową sprawiedliwość”.
Czytaj dalej →