Obwód ZWZ-AK Radomsko „Ogród”
BITWA O ANTONIÓW PLUTONU „ROBOTNIKA” Z KOMPANII „ANDRZEJA”
30 kwietnia 1944 r., nocą w gęstym sosnowym lesie jest tak przeraźliwie ciemno, że gdyby kroczący za sobą gęsiego stracili na chwilę bezpośredni kontakt – szukano by się nawzajem do rana. Nie wiemy, gdzie właściwie jesteśmy. Przewodnik, jak się wydaje, stracił orientację. W pobliżu są podobno chałupy, trzeba więc na kocich łapach przemykać po wertepach, aby szczekaniem psów nie zbudzić za wcześnie czujności niemieckich wart w Antoniowie. „Postrach” – ppor. Jan Kaleta, idący przede mną, dla łączności optycznej wypuścił spod kurtki koszulę. Nie pomaga to wiele, gdyż partyzanckiej bieliźnie daleko do śnieżnobiałej czystości, ale zawsze coś tam majaczy w ciemnym mroku. Mówić nie wolno, palić nie wolno (zresztą nie ma co) – pozostaje myślenie. Jeszcze przed godziną jechał cały pluton gwarną gromadą i z kawalerskim fasonem samym środkiem szosy, ośmioma wozami. Konie biegły jak wściekłe. „Dalej ! Dalej !” popędzał „Korzeń”, jakby pragnął furmańską brawurą zetrzeć ostatni blamaż w służbie wartowniczej. Roześmiałem się głośno na samo wspomnienie. „Co jest?” zdziwił się „Postrach”. „Nic, nic. Korzeń mi się przypomniał.” Rzeczywiście kawał był wspaniały. Całą noc „Korzeń” pisał list do żony, wydając szczegółowe dyspozycje gospodarskie: co gdzie zasiać, komu sprzedać jałówkę, i co najważniejsze: „ kiej się krowa ocieli, a obacys, ze to byczek nie jałoska, przedaj ! Zali jałoska, zawsze lepiej na chowanie ostawić…” Zmęczył się biedak tym pisaniem i utrudził, ale nie wierzył kolegom, którzy w ostatnim liście same bzdury i parszywe dowcipy żonie o nim popisali. Nic dziwnego, że zmordowany zasnął na warcie. Wszędobylski „Iskierka” jakby na to czekał. Wyjął mu ostrożnie z ręki karabin i wsadził potężną sosnową pałę. Zwołał kolegów zapowiadając przedstawienie. „Hej ! „Korzeniu” – rozdarł się „Iskierka”, kiedy gapiów naschodziło się sporo. – „Pobudka !”. Chłop zerwał się, przetarł oczy i spojrzał na chropowatą maczugę. „W imię Ojca i Syna” – wrzasnął. „Wszelki duch. Przemienienie Pańskie”. „Ładne przemienienie. Z karabinu w pałkę” – śmieją się chłopcy. „Korzeń” poskrobał się w głowę. „Ktosik chyba karabin …zabrał… Ano wola boska” – powiada. – „Jak będzie człowiek bogobojny, to przyniesie, a jak oprych, to w piekle zginie.”