Archiwum kategorii: Eugeniusz Wawrzyniak „Puszczyk”

Odwet w Przysusze

Noc po „stefanowskiej bitwie” była wyjątkowo chłodna i deszczowa. Zmęczone całodziennym bojem oddziały spędziły ją na „źródełku”. Teren był trudno dostępny. Gęsty las z poszyciem, liczne wąwozy oraz podmokły grunt uniemożliwiały dotarcie do tego rejonu jakiegokolwiek pojazdu mechanicznego. W pierwszej fazie walki o Stefanów tu właśnie skierowany został tabor 25 pp pod dowództwem por. „Morusa” (Artur Hilary Moraczewski).

Przez cały dzień 27 września dr „Jurek” (Jerzy Helmann) opatrywał na „źródełku” rannych, których później odstawił kpr. „Wicherek” (Marian Kubiak) na meliny w rejon Drzewicy. Zajął się nimi z kolei komendant rejonu kpt. „Malwa”, organizując dla nich żywność i lekarstwa, zaś miejscowy lekarz, dr Songin, z całym poświęceniem udzielał im pomocy przez okres ich leczenia.

Czytaj dalej

Puszczański garnizon w Planie „Burza”

W Stefanowie 26 września 1944 r. po pierwszych strzałach dochodzących od strony Gałek, Mechlina i Huty, gdzie kwaterował 72 pp, oraz od Kolonii Wywóz, gdzie stała placówka 25 pp z plutonu ppor. „Gardy”, posterunek alarmowy obudził por. „Bończę”, który natychmiast ogłosił alarm w podległych mu oddziałach kwaterujących w Stefanowie i Budach. Były to plutony ppor. „Konrada” i ppor. „Gardy” z 2 kompanii oraz plutony sierż. „Burzy”, ppor. „Godzimierza” (Jan Herbisz) i pchor. „Ambrożego” (Edward Szuster) z 1 kompanii cekaemów ppor. „Bohuna”, nad którymi powierzono dowództwo por. „Bończy”, z racji jego starszeństwa.

Oddział „Trop” z ppor. „Gromem” stał jako ubezpieczenie w gajówce Puszcza od strony Przysuchy, przy dukcie Przysucha-Kozłowec-Kurzacze.

Jeszcze przed niemiecką akcją ustalono, że w razie ataku ugrupowanie por. „Bończy” bronić będzie Stefanowa od północnego zachodu, tj. od Rozwad, krzyżówek, Gielniowa.
Po kilku minutach oddziały „Bończy” zajęły stanowiska wzdłuż lizjery lasu od północnej strony Bud: oddział „Gardy” od Rozwad-Kotfina, „Burzy” od krzyżówek – Wywóz, „Konrada” od Gałek i Mechlina. Tabory wraz z ich ubezpieczeniem odesłano na plac alarmowy.

Posiadane cekaemy zostały umieszczone w wybudowanych przed tym bunkrach z miejscowego piaskowca, piaty1  zaś i jedną rusznicę przeciwpancerną okopano przy osi Budy-Wywóz.

W niedługim czasie do zgrupowania dołączyli żołnierze z placówki Wywóz oraz zaczęli „spływać” spychani przez Niemców żołnierze 72 pp z rejonu Gałki-Mechlin. Z części ludzi „Bończa” utworzył swój odwód.

Czytaj dalej

Ostatnie dni partyzanckiego pułku

W matni

Oderwanie się 25 pp AK od nieprzyjaciela 5 listopada 1944 r., po starciu pod Bokowem, i zaszycie w lasach Nadleśnictwa Niekłań jeszcze podczas dnia, uchroniło pułk przed niewątpliwą klęską.

Ponad 30 godzin minęło już od ogłoszenia alarmu w lasach przysuskich. W tym czasie nie było nawet godziny normalnego wypoczynku. Bezustanna walka i dziesiątki kilometrów morderczych marszów, bez ciepłej strawy, pod ciągłym ostrzałem, w warunkach niebywałego napięcia nerwowego, bez perspektywy ludzkiego wytchnienia. W tych dniach żołnierze 25 pp AK poznali bezwzględne prawa twardego partyzanckiego życia. Ich twarze stały się szare, zacięte. Oczy zaczerwienione od zmęczenia i niewyspania. I znowu przygotowania do następnego odskoku, pozostawanie bowiem w tym rejonie grozi osaczeniem i w konsekwencji dalszymi nieobliczalnymi stratami.

W lesie, na wysokości Kolonii Szczerbackiej, zbierają się nadwerężone drużyny włączane do macierzystych plutonów i kompani. Około godziny 17:00 mjr „Leśniak” zarządził odprawę oficerów. Pobieżny przegląd stanu osobowego wykazał, że po ostatnich dwóch walkach siły pułku stopniały do około 580 żołnierzy. Złożyło się na to: brak całej 2 kompanii oraz II plutonu z 1 kompanii, I plutonu 2 kompanii cekaemów (które wysłano po odbiór zrzutu) i ponad 80 rannych oraz 23 poległych.

Czytaj dalej

Walka na śmierć i życie

RANNY W PUSZCZY

W czasie boju pod leśniczówką Huta, około godz. 1100, podciągnęły pod Stefanów, od strony Kurzacz, niemieckie patrole, gdzie przyczaili się partyzanci por. „Sędziwoja”. Pod naporem silnego ognia wycofali się pod gajówkę Puszcza, gdzie według rozkazu miał czekać od godz. 1200 łącznik z dowództwa pułku z dalszymi rozkazami. Niemcy zalegali, czekając prawdopodobnie na posiłki. Do przyczajonej grupy osłonowej dołączyło kilku zagubionych partyzantów z innych kompanii, a zapowiedzianego łącznika ciągle nie było. W szeregi osamotnionej grupy wkradło się zwątpienie, iż zapomniano o ubezpieczeniu tylnym.

Łącznik jednak został wysłany, jak się później okaże, ale ostrzelany przez Niemców nie zdołał dotrzeć do por. „Sędziwoja” i dostarczyć mu rozkazu o wycofaniu się i dołączeniu do głównych sił pułku.

Sytuację komplikował dodatkowo fakt, że por. „Sędziwój” nie znał celu ani kierunku, w którym przebijał się pułk. Postanowił więc kluczyć w tym rejonie, a pod osłoną nocy przedzierać się poza zagrożony teren i tam trafić na ślad macierzystej jednostki.

Czytaj dalej