Niemiecki Instytut Badań Społecznych w grudniu 2001 roku podjął kolejną próbę organizowania wystawy obrazującej zbrodnie Wehrmachtu (armii niemieckiej) podczas II Wojny Światowej. Wystawa ukazywać miała udział żołnierzy niemieckich w zbrodniach na jeńcach wojennych, na ludności cywilnej oraz Żydach w Europie Wschodniej. Wystawę tę, jak i poprzednie, trzeba było zlikwidować, ulegając presji faszystowskich odłamów niemieckiego społeczeństwa. W Centrum Berlina maszerowało ponad 3 tysiące neonazistów, ubranych w wojskowe kurtki i czarne glany, protestujących przeciwko organizowanej wystawie. Protestujący radykałowie z NDP z ogolonymi do gołej skóry głowami skandowali „sława i chwała niemieckim żołnierzom”, niosąc las transparentów z napisami – „Mój dziadek nie był przestępcą”, „Ojcze jestem z ciebie dumny” itp.
Również przed paroma laty podobną wystawę zamknięto pod naciskiem środowisk kombatanckich i skrajnych radykałów CDU i CSU. Udowadniano, że Wehrmacht w odróżnieniu od gestapo i żandarmerii nie splamił się żadnymi zbrodniami wojennymi, a sporadyczne zdarzenia nie stanowią podstawy do uogólnienia stanowiska o udziale armii niemieckiej w jakichkolwiek zbrodniach. Nie taką jednak oceną „cieszy się” Wehrmacht w polskiej opinii, a zapamiętane fakty całkowicie przeczą dobremu samopoczuciu radykalnej prawicy niemieckiej. Przypomnijmy więc przykładowo masakrę polskich żołnierzy I batalionu 74 „Górnośląskiego” pp 7 Dywizji Częstochowskiej – już jako jeńców – dokonaną przez Wehrmacht pod Ciepielowem w dniu 8 września 1939 roku.
Batalion ten, już od świtu 1 września, na wysuniętej pozycji pod Lublińcem, broniąc polskiej granicy przez wiele godzin powstrzymywał całą dywizję piechoty niemieckiej, wspieranej lotnictwem i pododdziałami broni pancernej 2 i 3 Dywizji Lekkiej. Za swoją heroiczną walkę, która znacznie opóźniła natarcie głównych sił niemieckich na tym odcinku, I batalion 74 pp, wraz ze swoim dowódcą, majorem Józefem Pelcem, już po pierwszym dniu wojny podany został do odznaczenia Krzyżem Virtuti Militari.
3 września I batalion majora Pelca razem z innymi wykrwawionymi oddziałami 7 Dywizji toczył kolejny ciężki bój w żelaznym pierścieniu niemieckich pancernych i zmotoryzowanych oddziałów 2 i 3 Dywizji pod Złotym Potokiem (25 km na płd.-wschód od Częstochowy).
Z pierścienia tego największą grupę żołnierzy zdolnych do dalszej walki wyprowadził mjr Pelc. Był to zdziesiątkowany w walce I batalion 74 pp. W czasie odwrotu, przez Włoszczowę i Kielce do batalionu dołączali rozbitkowie z innych pułków 7 Dywizji. Ten zbiorczy batalion majora Pelca dotarł rankiem 6 września do Skarżyska, gdzie podporządkowany został dowódcy 165 pp, jako przedłużenie lewego skrzydła obrony miasta. Osłonę Skarżyska stanowić miała Grupa Operacyjna zlokalizowana w rejonie Kielce-Końskie-Radom, której dowódcą był gen. bryg. Stanisław Skwarczyński. Nieprzyjaciel zbliżał się do Skarżyska z dwóch kierunków, od strony Kielc i od Końskich, tocząc po drodze zacięte walki z niewielkimi zgrupowaniami polskich oddziałów. Dodatkowe zagrożenie dla Skarżyska pojawiło się od wschodu, gdy Niemcy posuwający się od Kielc wbili się klinem w kierunku Bodzentyna i dotarli dalej, aż do Starachowic. W takiej sytuacji gen. Skwarczyński podjął decyzję zorganizowania zapory pod Skarżyskiem oraz u podnóża Gór Świętokrzyskich. W krótkich ale gwałtownych walkach na przedpolach Skarżyska, na odcinku szosy Góra Baranowska – Barak, w których bardzo aktywnie uczestniczył I batalion mjr. Pelca, przez wiele godzin osłaniano przemieszczanie się oddziałów Grupy Operacyjnej w kierunku Iłży.
W dniu 7 września 165 pp i z nim I batalion przesunięte zostały na wschód w stronę Wisły. Przez Grzybową Górę i Mirzec oraz przez płonącą Iłżę, w której Grupa Operacyjna szykowała się do obrony, przeszedł I batalion, który po walkach pod Skarżyskiem skierowany teraz został na drugą linię w stronę Ciepielowa dla osłony przejścia do brzegu Wisły. Ponieważ w czasie przemieszczania się batalionu kontakt z 165 pp, został przerwany – pomimo iż pułk ten miał podążać za batalionem – major Pelc postanowił zaczekać na ten pułk w niewielkim lesie, pomiędzy wsiami Dąbrowa i Anusin. Jak się później okazało, 165 pp pomaszerował inną drogą. Od zbawczego brzegu Wisły dzieliły batalion zaledwie 3 godziny marszu, ale major nadal pozostawał na zajętych stanowiskach w lesie, mając świadomość, że znajduje się na jedynej jeszcze wolnej od nieprzyjaciela drodze do Wisły. Postanowił utrzymać tę drogę w polskich rękach jak najdłużej, dla umożliwienia przejścia znacznym jeszcze siłom 12 Dywizji Piechoty walczącym pod Iłżą. Niestety, nie orientował się, że Niemcy skierowali na ten odcinek świeże siły, 29 Dywizję Zmotoryzowaną, która miała za zadanie wzmocnić od wschodu 2 i 3 Dywizje uwikłane w ciężkie walki o Iłżę, ale także odciąć drogę ewentualnej ewakuacji polskich sił w stronę Wisły. Niemiecka 29 Dywizja przesuwała się od Opatowa przez Ożarów do Lipska. Rano, 8 września, Dywizja ta ruszyła z Lipska w stronę Ciepielowa. Jej oddziały rozpoznawcze wspierane meldunkami z rozpoznania lotniczego zbliżyły się do wsi Anusin.
Major Pelc, po otrzymaniu meldunku o zbliżaniu się nieprzyjaciela, rozkazał zrobić w głębi lasu zawał z grubych pni drzew, aby w pułapce uderzyć bliskim ogniem na niemiecki zmotoryzowany oddział rozpoznawczy. W starciu, które niebawem nastąpiło, oddział straży przedniej nieprzyjaciela został doszczętnie zniszczony, ale był to dopiero początek walki. Dywizja niemiecka liczyła 16500 żołnierzy, 30 samochodów pancernych i 270 dział, nie licząc dużej ilości samochodów ciężarowych, osobowych i motocykli. Była to więc siła, której oprzeć się nie był w stanie batalion mjr. Pelca, liczący zaledwie 600 żołnierzy nie posiadających nawet ciężkiego sprzętu bojowego. Niemcy ruszyli do natarcia całym swoim 15 pułkiem, ale brawurowy kontratak Polaków odrzucił nieprzyjaciela, zadając mu dalsze dotkliwe straty. Niewielki las kryjący siły batalionu Niemcy otoczyli teraz szczelnie masą swego wojska, jednak walka toczyła się nadal. Zginął od odłamka pocisku dowódca batalionu, mjr Pelc. Wkrótce po nim padł jego zastępca, kpt. M.Cyruliński. Polakom wreszcie zabrakło amunicji, przestali się bronić. Niemcy wkroczyli do lasu i zaczęli wściekle rozstrzeliwać zarówno tych, którzy z uniesionymi rękami poddawali się, jak i tych którzy próbowali ukryć się w gęstwinie krzewów lasu zwanego „dąbrową”.
Największą grupę polskich żołnierzy, którzy poddali się do niewoli, zgromadzonych wzdłuż drogi Lipsko-Ciepielów, żołnierze niemieckiego 15 pułku (tego, który sromotnie rejterował przed polskim kontratakiem), na rozkaz swego dowódcy, ppłk. Wessela, rozstrzeliwali z karabinów maszynowych w przydrożnym rowie. W taki sposób zabito ok. 260 polskich jeńców. Przed mordem, nakazano polskim żołnierzom oddać bluzy mundurowe, dokumenty oraz blaszki (rozpoznawcze), aby nie można było w przyszłości ustalić nazwisk oficerów i żołnierzy, bezbronnych jeńców. Rzeź ostatniej grupy jeńców powstrzymał dopiero przybyły na miejsce dowódca 29 Dywizji, gen. Lemelsen. Później jednak strzelano z umieszczonego na samochodzie karabinu maszynowego do pozostałych, maszerujących w kolumnie, jeńców. W ten sposób żołnierze Wehrmachtu zamordowali łącznie ponad 350 bezbronnych jeńców polskich I batalionu 74 pp mjr. Pelca.
Ale nie była to jedyna zbrodnia Wehrmachtu dokonana w pierwszych dniach wojny na jeńcach, polskich żołnierzach. Kroniki notują znacznie więcej takich zdarzeń. Między innymi, w Szczucinie zamordowano 40 jeńców, w Tułowicach ok. 300 jeńców, Opatowcu – 45 jeńców, pod Serockiem – 60 jeńców. Dnia 6 września we wsi Moryca rozstrzelano 19 oficerów z 76 pp i kilku jeńców żołnierzy spalono żywcem w stodole. 13 września k. Zambrowa rozstrzelano ok. 200 jeńców. Jest to tylko niewielka część z długiej listy zbrodni Wehrmachtu dokonanych na bezbronnych jeńcach, jak też nie oszacowana jest wielkość zbrodni dokonanych przez żołnierzy niemieckich na polskiej i żydowskiej ludności cywilnej. Winni tych zbrodni nie ponieśli zasłużonych kar.
***
Szczegółową dokumentację zbrodni dokonanej na polskich jeńcach wojennych koło Ciepielowa dnia 8.9.1939 r. znaleźć można w książce H. Kowalskiej-Kutery i J. Pelc-Piastowskiego (starszego syna mjr./ppłk. Józefa Pelca) pt. „Piechurzy Apokalipsy – Bój i mord jeńców pod Dąbrową k.Ciepielowa 8-9 września 1939 roku.” Starachowice 1998, Oficyna Wydawnicza „Radostowa”.
Ostatni dowódca I batalionu 74 pp Józef Pelc awansowany został na stopień podpułkownika w dniu 1 września 1939 r. wraz z nadaniem mu Krzyża Virtuti Militari za bohaterską walkę pod Lublińcem.
Redakcja
Opis walk pod Ciepielowem w dniu 8 września 1939 roku , jest dość skąpy. Ponadto powielono starą utartą legendę, która jak się okazuje jest mało wiarygodna. Po kilkunastu latach poszukiwań i badań dokumentów, wyłania się nieco inny obraz walk pod Ciepielowem. W walkach tych nie brał udziału żaden I batalion 74pp, lecz batalion zbiorczy złożony z żołnierzy kilku polskich jednostek. Zapraszam do zapoznania się z wynikami badań historycznych dotyczących walk pod Ciepielowem – http://www.historyfan.pl/pages/mord-pod-ciepielowem.php
Pzdr
Znów powielane stare już zdezaktualizowane w świetle nowych dokumentów fakty.