Wielka Brytania – państwo kolonialne, opierając swoją potęgę na zdobytych koloniach – była zainteresowana basenem Morza Śródziemnego. Miała do niego klucz, gdyż panowała nad Cieśniną Gibraltarską i posiadała rozbudowane bazy na Malcie, Cyprze i w Aleksandrii, aż po Kanał Sueski. To zapewniało jej drogę do kolonii indyjskich oraz na Daleki Wschód. Aby utrzymać ten strategiczny szlak morski, należało zapewnić sobie wpływy w Grecji, położonej w południowej części Półwyspu Bałkańskiego. Chętnie widziałaby w tym łańcuchu baz Jugosławię oraz Dardanele, czego nie zdołała osiągnąć podczas I wojny światowej, a jeszcze chętniej – rozbudowanie głębokiego zaplecza bałkańskich wybrzeży przez rozciągnięcie wpływów na Turcję, Węgry, Rumunię i dotarcie do doliny naddunajskiej po Austrię. Ten pomysł stanowił myśl przewodnią zamierzeń Churchilla.
Po upadku Francji Anglicy byli pochłonięci dylematem obrony własnej wyspy, bezpośrednio zagrożonej hitlerowską agresją, ale w kołach sztabowych począł dojrzewać zamysł działań zaczepnych. Zniweczyć próbę lądowania Niemców na brytyjskim brzegu – to tylko połowa sukcesu. Całkowite zwycięstwo wymagało inwazji na kontynent i pokonania Niemiec na ich własnym terytorium.
Churchill uporczywie narzucał koncepcję uderzenia Niemiec w „…miękkie podbrzusze” poprzez Bałkany. Zaczęła ona nabierać realnych kształtów po agresji hitlerowskiej na ZSRR. Już 18 lipca 1941 r. Stalin wysunął pod adresem Wielkiej Brytanii postulat utworzenia na kontynencie europejskim drugiego frontu – „(…) gdziekolwiek, na Bałkanach lub we Francji”. Trudno przyjąć, że Stalin dał się ponieść emocji, że ten dalekowzroczny realista nie dostrzegał, na jak wielką pokusę naraża Anglików tym jednym słowem: „Bałkany!”. Bardziej prawdopodobne jest to, że był to po prostu sondaż w celu zorientowania się, jak zareaguje brytyjski partner. Najlepiej świadczy o tym fakt, że później już nie podtrzymywał tej propozycji, a nawet ostro oponował przeciwko wszelkim bałkańskim zakusom. snuł plany tworzenia federacji naddunajskiej oddziałującej na środkową Europę. Jest to więc wizja powojennej Europy pod dominantą brytyjską, przy założeniu, że Rosjanie nie powinni wyjść poza obręb wyznaczony im niegdyś „kordonem sanitarnym” Ententy.
Koncepcja militarna operacji przewidywała uderzenie na Półwysep Bałkański – to owo „miękkie podbrzusze” obrony niemieckiej – gdzie przeszkody naturalne nie powinny odegrać większej roli niż we Włoszech. Lądowanie spowoduje nasilenie ruchu wyzwoleńczego w Jugosławii i Grecji, a działania partyzanckie będą stanowiły poważne wsparcie od wewnątrz w fazie lądowania sił alianckich. Opanowanie Austrii pozbawi Niemcy jednego z ważnych centralnych ośrodków przemysłu. Nastąpi oderwanie satelitów Rzeszy – Węgier, Rumunii i Bułgarii – które przejdą na stronę koalicji antyhitlerowskiej. Otworem stanie droga do Czechosłowacji i Polski, co pozwoli uderzyć na głębokie tyły wojsk niemieckich na południowo-wschodnim odcinku frontu w ZSRR.
Główną rolę w tej operacji miały odegrać siły polskie jako przednia straż sprzymierzonych, a więc Armia Krajowa, która powinna rozpocząć w odpowiednim momencie powszechne powstanie w Polsce.
Churchill pragnął więc pozyskać dla swej idei Sikorskiego, sugerując, że jej realizacja otworzy najkrótszą drogę do kraju. Poparli go Anders i Sosnkowski. Anders proponował, aby – po wyprowadzeniu wojska z ZSRR – całość połączonych sił polskich pod dowództwem gen. Sikorskiego przemieścić na kierunek bałkański jako rozstrzygający dla sprawy polskiej. Również – jak twierdził Anders: „Gen. Sikorski zaczął się skłaniać do tej koncepcji”. Nic – co prawda – nie wskazuje na to, by Sikorski był jej przeciwnikiem, natomiast miał bardziej realistyczne spojrzenie, zdając sobie sprawę, że inwazja przez Bałkany spotka się z zastrzeżeniem Związku Radzieckiego. Sikorski był już wtedy nie tylko po rozmowach ze Stalinem, lecz także z Rooseveltem. Podczas rozmów z Rooseveltem poruszył temat inwazji, proponując – jako jedno z możliwych rozwiązań – działania przez terytorium Turcji. Prezydent sprzeciwił się, twierdził, że nie chce wciągać do wojny Turcji, mając na uwadze interesy Anglii i ZSRR. W chwili szczerości powiedział jednak poufnie Sikorskiemu, że operacja na Bałkanach stanowiłaby „(…)skuteczną tamę przeciwko sowieckiemu zalewowi Europy”.
Tak więc obaj zachodni przywódcy – Stanów Zjednoczonych i Anglii – myśleli to samo, ale na razie górę musiały wziąć realia wojenne. Churchill jednak spotkał się z oporami z najmniej spodziewanej strony. Zaprotestowali sztabowcy Stanów Zjednoczonych, twierdząc, że bezdroża bałkańskie są nie tylko trudnym do zdobycia rejonem górskim, ale także tamują ruch wojsk. Główne działania sojuszników ominęłyby w tym przypadku najważniejsze ośrodki przemysłowe Rzeszy, kiedy kierunek przez kanał La Manche i północną Francję prowadził prosto do serca Niemiec.
Jedynym wśród amerykańskich sztabowców cichym zwolennikiem operacji bałkańskiej był gen. Albert Wedemeyer, który także widział w tym racje polityczne: zahamowanie marszu Rosjan w głąb Europy – ale zarazem zastrzegał się, że z militarnego punktu widzenia operacja nie ma widoków. Od poparcia tej koncepcji powstrzymywał Wedemeyera brak realnych możliwości dotarcia sił anglosaskich, w ich działaniu z południa, do Polski, na co nie pozwalały trudne warunki terenowe.
Churchill w swych pamiętnikach odżegnywał się od tego, że był głównym inspiratorem planu inwazji przez Bałkany. Przeciwnie, twierdził, że popierał koncepcję głównych działań przez kanał. Istotnie był nim, ale później zrozumiał, że nie przekona sztabowców Stanów Zjednoczonych. Jeszcze 20 października – a więc niemal w przededniu konferencji teherańskiej i zapewne z zamiarem wykorzystania na niej uzyskanych informacji – polecił Edenowi, będącemu wówczas z wizytą w Moskwie, aby wysondował, jak Związek Radziecki przyjąłby działania sojusznicze na Bałkanach poprzez Dardanele i Bosfor, czy gotów byłby zapewnić siłom alianckim swobodę manewru na Morzu Czarnym, czy też Rosjanie chcą, aby działania na kontynencie europejskim ograniczyć wyłącznie do kierunku na Francję. W zanadrzu miał bowiem nowy wariant: główne uderzenie przez kanał La Manche, oraz pomocnicze – prawym skrzydłem z północnych Włoch, poprzez Istrię, korytarzem lublańskim w kierunku Wiednia. Liczył także, że wciągnie do wojny Turcję.
Ostatecznie koncepcja bałkańska upadła podczas konferencji w Teheranie na skutek wniosku Stalina i Roosevelta, którzy twierdzili, że jej realizacja przedłuży wojnę. Stalin twierdził także, że działania bałkańskie są dla zachodnich sojuszników zbyteczne i nie racjonalne, natomiast bardziej celowe dla głównych działań inwazyjnych będzie wsparcie od południa w kierunku Francji.
Upadek idei „miękkiego podbrzusza” nie zmienił faktu, że już wcześniej zostały podjęte pewne przedsięwzięcia. W listopadzie 1942 r. siły anglo-amerykańskie wylądowały w Afryce Północnej, mającej stanowić podstawę wyjściową na Bałkany. Kiedy zaś realizacja tej idei stała się nieaktualna, dokonano modyfikacji planu i podjęto stamtąd działania w kierunku włosko-francuskim. Koncepcja bałkańska znalazła również odbicie w dyplomatycznych i wywiadowczych przedsięwzięciach Polski.
W stadium poważnego zaawansowania była próba oderwania od Rzeszy jej satelitów: Rumunii, Węgier i Włoch. Wpływowe koła monarchistyczne Rumunii i Węgier bardzo ostrożnie poczęły szukać poufnych kontaktów ze Stanami Zjednoczonymi i Anglią. Za cenę ratowania monarchii były gotowe doprowadzić do przejścia na stronę koalicji antyhitlerowskiej. Rumunia sugerowała desant sił zachodnich sojuszników na czarnomorskim wybrzeżu, które nie miało rozbudowanej obrony. Lądowanie miało być sygnałem do przejścia wojsk rumuńskich na stronę aliantów. Również Węgry zamierzały dokonać u siebie przewrotu. Zażądały jedynie lądowania sprzymierzonych na wybrzeżu dalmatyńskim i podejścia pod granicę węgierską.
Poszukując możliwości kontaktów, oba państwa skorzystały z pośrednictwa Polski; sprzyjał temu fakt, że Polska z żadnym z tych państw, jak również z Włochami i Bułgarią, nie była w stanie wojny. W związku z tym w polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych na emigracji powstała ściśle zakonspirowana komórka nosząca kryptonim „Akcja Kontynentalna”. Kierował nią Jan Librach, były pierwszy sekretarz ambasady RP w Paryżu, a bezpośredni nadzór nad działalnością komórki sprawował Komitet Rady Ministrów.
„Akcja Kontynentalna” miała również zakamuflowane placówki przy polskich przedstawicielstwach dyplomatycznych w Turcji, Szwecji, Szwajcarii, Stanach Zjednoczonych a także Portugalii, gdzie w Lizbonie działała główna placówka kierowana przez Jana Kowalewskiego, współpracującego z Janem Szembekiem.
Również w kraju AK podjęła próby lokalnych kontaktów z dowódcami stacjonujących wojsk węgierskich. Na Wołyniu rozmowy takie prowadził z generałem węgierskim por. J. Roman. Generał skłonny był udzielić AK pomocy w postaci żywności i medykamentów, obawiał się natomiast dostarczenia broni. We Lwowie rozmowy ze sztabem węgierskim prowadził płk dypl. Tadeusz Wojciechowski „Ryszard”, „Dziekan”, szef Sztabu Komendy Obszaru Lwów. Doszło tam również do rozmów z przedstawicielami l Armii Węgierskiej. Jak podaje ppłk dypl. H. Pohoski, Węgrzy byli skłonni przekazać AK większą ilość broni pod warunkiem zapewnienia przez AK traktowania oficerów i żołnierzy swojej armii jako sojuszników i potwierdzenia tego przez dowództwo radzieckie. Ponieważ takiego żądania AK nie mogła spełnić, rozmowy zostały przerwane.
W wyniku działalności „Akcji Kontynentalnej” dojrzewał plan oderwania się Węgier i Rumunii od III Rzeszy opierający się na powyższych założeniach, nie został jednak sfinalizowany. Strona polska wzięła na siebie najtrudniejsze zadanie – przekonania Wielkiej Brytanii, by zrezygnowała z żądania od Węgier i Rumunii bezwarunkowej kapitulacji. Anglicy byli uparci, co doprowadziło do tego, że rozmowy zakończyły się fiaskiem. Gdyby w tej sprawie znaleziono bardziej umiarkowane rozwiązania, może przyspieszyłoby to zakończenie działań wojennych w Europie.
Od Redakcji:
Paweł Maria Lisiewicz był oficerem wywiadu w II Oddziale Komendy Głównej Armii Krajowej. Przedstawiony opis ówczesnych zdarzeń ma charakter reportażu historycznego, jak również ich ocenę i poglądy, jakie wówczas były wśród oficerów wywiadu. Jest fragmentem mało znanej publikacji z 1987 r. pt. „BEZIMIENNI – z dziejów wywiadu AK”. Tekst ten pozwoli Czytelnikom zrozumieć działania SOE na Bałkanach, głównie w Grecji i Jugosławii, publikowane w naszych „Zeszytach”.