Zamieszczona w tym numerze relacja gen. J. Zientarskiego „Ein”, „Mieczysław” została napisana w styczniu 1963 r. Jest to uporządkowany zbiór przemyśleń, oparty na ówczesnej sytuacji wojskowo-politycznej, rozpatrzonej w gajówce „Promień” 23 sierpnia 1944 roku.
Rękopis tekstu otrzymałem od rodziny Generała, wraz z innymi archiwalnymi dokumentami, w grudniu 2001 roku, po śmierci żony, por. Ireny Zientarskiej z d. Matejak.
Uważam za celowe powrócić do tej ważnej decyzji sprzed 58 lat, bowiem zaważyła ona na losach przybyłych na koncentrację żołnierzy, podoficerów i oficerów, wzbudziła też wiele emocji wśród zwolenników i przeciwników marszu na pomoc Powstaniu Warszawskiemu. Po decyzji zatrzymania marszu wywołała u niektórych rozgoryczenie, a nawet ferment.
Generał J. Zientarski był doświadczonym dowódcą, należy podkreślić jego dalekowzroczność i troskę o stan osobowy oddziałów. Dziś znamy dużo więcej faktów historycznych z tego okresu, a przede wszystkim rozmieszczenie wojsk niemieckich na linii frontu przylegającej do Okręgu, czyli tzw. Frontu Wschodniego. Położenie wojsk nieprzyjaciela stanowi zawsze podstawę decyzji dowódcy o ugrupowaniu lub przemieszczaniu własnych oddziałów.
W pierwszych dniach sierpnia 1944 r. w Okręgu kończono mobilizację i formowanie oddziałów bojowych rozpoczętą w miesiącu lipcu, a w niektórych Obwodach rozpoczęto działania zaczepne objęte „Planem Burza”. Wiadomość o wybuchu Powstania w Warszawie i o przerwaniu frontu na linii Wisły oraz tworzeniu dwóch przyczółków przez wojska sowieckie zintensyfikowały wszystkie działania.
W takich okolicznościach, 14 sierpnia 1944 r. Komenda Okręgu otrzymała od gen. „Bora” Komorowskiego następującą depeszę radiową: „Położenie nasze wymaga niezwłocznego marszu na pomoc Stolicy. Nakazuję skierować natychmiast najbardziej pośpiesznym marszem wszelkie rozporządzane, dobrze uzbrojone jednostki z zadaniem walki z siłami niemieckimi znajdującymi się na peryferiach i przedmieściach Warszawy
i wkroczyć do walki wewnątrz miasta.”
Następnego dnia wydano rozkaz odwołujący rozpoczętą od kilkunastu dni akcję „Deszcz” (rozkaz operacyjny No 1/44 walka w okresie „Deszczu” z 17.06.1944) i zarządzono marsz na koncentrację pododdziałów czterech Inspektoratów w wyznaczone rejony na południe od rz. Pilicy. Niektóre pododdziały podczas przemieszczania się stoczyły potyczki i bitwy, a więc ich przybycie do rejonu koncentracji opóźniło się. Oddziały Inspektoratu Radom, zamiast zameldować się 19 sierpnia, przybyły 21 sierpnia. Oddziały Inspektoratu Kielce, zamiast osiągnąć 18 sierpnia wyznaczone miejsce, przybyły 20 sierpnia, a oddziały Inspektoratu Częstochowa zebrały się 22 sierpnia.
Wróćmy do dnia 23 sierpnia 1944 r., kiedy na naradzie sztabowej wyższych dowódców pojawiły się rozbieżne wnioski co do dalszych działań Korpusu. Szef Sztabu mjr dypl. „Wojan” (Wojciech Borzobohaty) i dowódca 2 DP Leg., „Lin” (Antoni Żółkiewski), opowiedzieli się za kontynuowaniem marszu na pomoc Warszawie, uzasadniając, że:
– nieprzyjaciel jest w odwrocie i nie prezentuje dawnej wartości bojowej,
– pododdziały Korpusu przeszły ruchomą linię frontu ponad 100 km z miejsc formowania w rejon koncentracji nie napotykając zorganizowanego oporu – stąd wniosek, że Niemcy nie mają w tym czasie sił (jednostek odwodowych) na zaatakowanie.
Dowódca Korpusu „Jodła” płk/gen. Jan Zientarski „Mieczysław” i dowódca
7 DP płk dypl. Karol Gwido Kawiński „Czesław” byli za przerwaniem marszu i przejściem oddziałów do wykonywania ustalonego uprzednio „Planu Burza” w wyznaczonych rejonach Okręgu. Główną motywacją było niedostateczne uzbrojenie oddziałów w środki p. pancerne, niepełne zapasy amunicji, odmowa zrzutów uzbrojenia na trasie przemarszu, o które zwracano się do Londynu. W tym czasie lotnicze zrzuty uzbrojenia kierowano do Warszawy w rejony walk powstańczych. Z meldunków Szefa II Oddziału Wywiadu wynikała ponadto możliwość spotkania na trasie przemarszu jednostek nieprzyjaciela o znacznej przewadze liczebnej i wyposażeniu technicznym w pojazdy pancerne i artylerię, wsparte lotnictwem bojowym.
Gen. Zientarski jako doświadczony dowódca, zdawał sobie sprawę, czym grozi podjęcie walki oddziałów nie dozbrojonych, niezgranych taktycznie, bowiem marsz na koncentrację podjęto bezpośrednio po mobilizacji. Z rozciągniętej na kilkanaście kilometrów kolumny marszowej, bez dostatecznych środków łączności, nie da się utworzyć ugrupowania obronnego lub ugrupowania do przeciwnatarcia. To wymagałoby przynajmniej jednodobowego czasu.
Jak wynikało z rozpoznania, w pobliżu drogi przemarszu w rejonie przyczółka
warecko-magnuszewskiego zostały rozlokowane znaczne siły nieprzyjaciela, m.in. jednostki pancerne. Jak dziś wiemy, była to niemiecka Dywizja Pancerna SS „Viking”, przygotowana do kontrataku w przypadku prób rozszerzenia przyczółka przez wojska sowieckie.
Dziś wiemy, że Okręg Radomsko-Kielecki znalazł się w strefie działań dwóch niemieckich Armii Pancernych, 4 i 9, na odcinku dowodzenia Grupy Armii „A”. Na przełomie września i października 1944 roku było tu rozlokowanych 18 wielkich jednostek, a do połowy grudnia – już około 26 wielkich jednostek.
W skład 4 Armii Pancernej wchodziły:
– sześć dywizji pancernych, w tym D. Panc. SS „Viking”,
– sześć dywizji piechoty i grenadierów,
– jedna dywizja węgierska, rezerwowa,
– jedna dywizja ROA (włosowców),
– dwie dywizje artylerii p. lotniczej,
– jedna brygada artylerii ciężkiej,
– dwie brygady miotaczy min.
Te siły broniły frontu na południe od rz. Pilicy. Część z nich była w odwodzie w gotowości do kontrataku w przypadku działań sowieckich na przyczółku baranowsko-sandomierskim. Z rozpoznania ustalono, że były to:
– Dywizje Pancerne 16, 17, 19, 25, 304 i D. Panc. SS „Viking”,
– Dywizje Grenadierów 6, 13, 130 oraz D. Piechoty 88, 251, 412,
– 5 Lekka Rez. Dyw. Wegierska,
– Dywizja Piechoty ROA (Ruskaja Oswoboditielnaja Armia),
– 342 Dyw. Policyjna (złożona z policji i służb bezpieczeństwa),
W skład 9 Armii Pancernej na północ od rz. Pilicy na kierunku Warszawy wchodziły:
– dwie dywizje pancerne,
– cztery dywizje piechoty,
– jedna brygada artylerii p. lotniczej.
Z przedstawionych danych o wojskach npla wynika olbrzymia koncentracja ich sił
i środków na tym odcinku frontu. Był to główny odcinek obrony na kierunku berlińskim. Jednostki te były częściowo już rozpoznane przez II Oddział Wywiadu Komendy Okręgu, wchodziły w składy: VIII Korpusu Pancernego, XLVI Korpusu Pancernego, XL Korpusu Pancernego i IV Korpusu Pancernego.
Ta dość pobieżna analiza ówczesnej sytuacji skłania do refleksji o słusznie podjętej decyzji gen. Zientarskiego. Podkreślić przy tym należy lokalny patriotyzm Generała, który w tych trudnych chwilach nie chciał zostawić miejscowej ludności bez ochrony i pomocy zbrojnej.
Wspomnę na koniec, że gen. Wojciech Borzobohaty stwierdził po latach, iż jego wniosek o kontynuowaniu marszu na Warszawę był oparty m. in. na młodzieńczym zapale, entuzjazmie i nastrojach panujących w oddziałach – chęci pomocy walczącej Warszawie. Rozkaz wstrzymania marszu i odwrotu na południe powodował konsternacje i rozczarowanie, a nawet chwilowe zamieszanie. W rezultacie jednak rozważań nastąpiło zdyscyplinowanie, a otrzymanym stanowczym rozkazem „ostudzono gorące głowy”.
Na zakończenie winien jestem czytelnikom epilog, który przedstawiam poniżej. Również dla podsumowania całości zamieszczamy dotychczas nie publikowany artykuł płk./gen. Zygmunta Waltera Janke, oficera sztabowego, byłego Komendanta Okręgu Śląskiego AK, zatytułowany „Koncentracje Partyzanckiego Korpusu”, w którym przedstawia swoje uwagi oraz oceny na ten temat. Podkreśla przy tym, że całe przygotowanie organizacyjne i utworzenie Korpusu w trudnych warunkach konspiracyjnych było sukcesem.
Epilog
W dniu narady dowództwa Korpusu „Jodła”, 23 sierpnia 1944 r. nadeszła depesza Komendanta Okręgu Warszawskiego, dowodzącego Powstaniem, płk. dypl. Antoniego Chruściela „Montera”, w której podano: „Nieprzyjaciel silnie zgrupowany w rej. Jeziorna-Piaseczno z frontem na wschód. Uderzenia na Ochotę z rejony Nadarzyna. Prawe wasze skrzydło przez główny Mokotów, gdzie własna silna grupa. Las Kabacki również w naszym ręku. Po osiągnięciu Ochoty dalsze użycie na Stare Miasto.”
Instrukcja ta, wobec braku dostatecznej ilości broni, amunicji i braku zrzutów oraz wobec wejścia nowych wielkich jednostek niemieckich na teren Okręgu, była niewykonalna. W niekorzystnie rozwijającej się na terenie Okręgu sytuacji było nieodzowne zatrzymanie oddziałów do wewnętrznej akcji „Burza”. Komendant Korpusu zameldował Komendzie Głównej, że zebranym na koncentrację oddziałom zamierza nakazać wykonanie akcji „Burza”. W nadanej w tej sprawie depeszy prosił gen. „Bora” o decyzję, czy w tej sytuacji, mimo wszystko, ma kontynuować marsz na Warszawę, czy go wstrzymać? O odpowiedź prosił do 25 sierpnia.
Jednak wobec braku odpowiedzi gen. „Bora”, meldował 26 sierpnia do Komendy Głównej, że koncentrację na pomoc Warszawie rozwiązał dla wykonania akcji Burza” na swoim terenie. Gen. „Bór” w dniu 27 sierpnia zaaprobował decyzję o wstrzymaniu marszu. Aprobata ta była zakończeniem etapu koncentracji oddziałów Okręgu „Jodła”.
Wiadomym jest również, że po przybyciu na koncentrację został złożony meldunek do Komendy Głównej AK o niedostatecznym uzbrojeniu oddziałów, szczególnie w broń p. pancerną, jak również niepełnym przygotowaniu taktyczno-bojowym żołnierzy i oficerów, wobec braku możliwości przeprowadzenia ćwiczeń poligonowych.
Wnioski te oparł płk/gen. Zientarski na wynikach przeglądu kilku oddziałów zgrupowanych na koncentracji. Stwierdził wówczas, że zaledwie 1/3, tj. ok. 1500-1800 ludzi, to żołnierze którzy odbyli dłuższy staż w oddziałach partyzanckich i mogliby sprostać zadaniom pod warunkiem odpowiedniego ich dozbrojenia w broń p. pancerną i odpowiednią ilość amunicji. Pozostała część zmobilizowanych przed kilkoma dniami, bez uprzednich ćwiczeń poligonowych, łącznie z ostrym strzelaniem, nie podoła warunkom dalszego marszu, a tym bardziej walki. Podkreśla to również w swojej decyzji.
W ciągu kilkunastu dni nie da się przygotować żołnierza do działań frontowych, a takie było zadanie. Wymaga to przecież niejednokrotnie 2-3 miesięcznych ćwiczeń poligonowych.
Podjęta decyzja gen. Zientarskiego przerwania marszu była oparta na jego dużym doświadczeniu i wiedzy wojskowej. Podczas I wojny światowej, ok. 3 lat walczył na froncie
2 pp Leg. W okresie międzywojennym przez 4 lata pełnił funkcję z-cy dowódcy 10 D. P. do spraw szkolenia 3 pułków i sztabu dywizji. Uczestniczył w wielu ćwiczeniach ogólnowojskowych kilku dywizji i na zlecenie ówczesnego Ministra Spraw Wojskowych, gen. Tadeusza Kasprzyckiego, dokonywał oceny ćwiczeń poligonowych, składając meldunki o ich wynikach.
W czasie kampanii wrześniowej 1939 r. dowodził Grupą-Manewrową w składzie Armii „Łódź”, na głównym odcinku natarcia wojsk niemieckich.
Wśród wszystkich oficerów Sztabu Korpusu „Jodła” zebranych na odprawie w leśniczówce „Promień” posiadał największe doświadczenie i znajomość działań bojowych.
Marsz na pomoc Warszawie, mimo że nie realizowano zasadniczego celu, był sprawdzianem sił własnych, jakości uzbrojenia, oporządzenia, gotowości oddziałów i ich dowódców na wszystkich szczeblach w zakresie sprawności bojowej. Był także sprawdzianem gotowości psychicznej do walki zarówno oddziałów walczących, jak i całej organizacji będącej w konspiracji. Egzamin pod wieloma względami wypadł bardzo dobrze, a tam, gdzie ujawniły się błędy, niedokładności itp., był pomocny dla ich usunięcia w późniejszym czasie. Okres ten, choć krótki, pozwolił w pewnym stopniu na taktyczne zgranie marszu w warunkach bojowych i rozwijanie z marszu ugrupowania obronnego, co musiały realizować pododdziały, które napotkały nieprzyjaciela na swojej drodze.
Po rozwiązaniu koncentracji Korpusu Kieleckiego poszczególne zgrupowania odeszły w nakazane rejony z zadaniem wykonania „Planu Burza”. 2 DP Leg. przemieściła się w rejon Kielce-Chęciny, z planowanym działaniem na kierunek Kielce. 7 DP przeszła na teren Inspektoratu Częstochowskiego, a 72 pp pozostał w rejonie lasów Przysucha.
W tym samym rejonie pozostał 25 pp Okręgu Łódzkiego.
W okresie wrzesień-październik 1944 r. oddziały stoczyły szereg zaciętych walk, z których wyszły z minimalnymi stratami, zadając nieprzyjacielowi wielokrotnie większe i wiążąc jego siły na zapleczu frontu. Niektóre pododdziały walczyły jeszcze do pierwszych dni stycznia, mimo że sroga zima znacznie utrudniała ich działania.