Archiwum kategorii: Zeszyt 36

Odbicie więzienia w Radomiu przez oddziały poakowskie WIN

Jednym z wielu więzień o złej sławie w okresie powojennym, w którym więziono aresztowanych akowców, było więzienie w Radomiu. Dochodziły informacje o bestialskim obchodzeniu się z więźniami, w czym przodował naczelnik więzienia Hazemeier i por. UB Wacław Ziółek. Aresztowano i torturowano byłych uczestników walki z okupantem hitlerowskim bez powodów, jedynie dlatego, że należeli do konspiracyjnej organizacji Armii Krajowej. Trudno ustalić ile tysięcy synów miast i wsi przeszło przez te katownie, często nie wracali. Ich koledzy z dużym niepokojem przyjmowali wieści o złym traktowaniu więźniów, i poczuwali się do niesienia  pomocy i ulżenia doli więzionym.

Czytaj dalej

Obwód Końskie w latach 1939 – 1942

Zygmunt Wyrwicz  —  „Cumulus” – (danych rodzinnych nie znam), podchorąży lotnik, przybył w czasie okupacji do Końskich i mieszkał u swych krewnych w drewnianym domku po drugiej stronie ulicy, naprzeciw bramy wejściowej do kościoła cmentarnego na Browarach. Był to młody człowiek pełen fantazji, pomysłowości, koleżeński, bardzo odważny, niezarozumiały, w pełni oddany sprawie walki z okupantem o wolność Polski. Dla niego nie było zadania niemożliwego do wykonania. W czasie organizacji walki z Niemcami na naszym terenie w 1940r. został powołany na dowódcę grupy dywersyjnej miasta Końskie, przy Komendzie Obwodu Końskie.

Życiorys pt. Zygmunt Wyrwicz „Cumulus” zamieszczono w „Zeszytach Kombatanckich” nr 32, str. 29-31.

Otrzymał polecenie dobrania sobie, według swojego uznania, grupy młodych ludzi, zdolnych do wykonania wszelkich zadań, w ilości 20 osób, do których ma pełne zaufanie. Zadania do wykonania otrzymywał ode mnie, dowódcy Grup Dywersyjnych Obwodu Końskie.

Czytaj dalej

Wspomnienia szyfranta

Dnia 26 lipca 1944 r. placówka „Obrazy” w ramach akcji „Burza”  otrzymała rozkaz wymarszu na zgrupowanie z 2 Dywizją Piechoty Legionów. Oddział nasz, z inspektoratu Sandomierz, podążał na koncentrację dywizji w rejonie Staszowa. Przemarsz odbywał się dniem po polnych drogach i przez małe laski. Nagle przy przemarszu skrajem lasu zaatakował nas mały oddział niemiecki na kilku opancerzonych samochodach.

Podjęliśmy krótką walkę polegającą na wzajemnym ostrzeliwaniu się z karabinów maszynowych wycofując się w głąb lasu. Niemcy zrezygnowali z pościgu za nami, gdyż pewnie widzieli, że posiadamy „piaty” świetną broń przeciwpancerną pochodzące ze zrzutów. Ja wraz z drugim żołnierzem ubezpieczaliśmy oddział z tyłu.

Obaj mieliśmy hełmy i niemieckie płaszcze wojskowe. Gdy tak maszerowaliśmy za niewidocznym już oddziałem, podbiegł do nas jakiś chłop i łamaną niemiecczyzną wskazuje nam – gdzie poszli polscy partyzanci. Ja krótkim rozkazem po niemiecku kazałem mu iść z nami. Po pewnym czasie dogoniliśmy nasz oddział, chłop zorientowany z kim ma do czynienia zaczął uciekać, ale my chwyciliśmy go z obu stron za ręce i oddaliśmy naszej żandarmerii, która powiesiła go na drzewie z kartką informującą za co został skazany.

Czytaj dalej