Ostrowiec Świętokrzyski, miasto leżące u podnóża Gór Świętokrzyskich w dolinie rzeki Kamienna, a rzeka ta rozdziela to miasto na dwie części. Prawa miejskie Ostrowiec Świętokrzyski otrzymał w roku 1597, a od roku 1924 jest miastem powiatowym. Obecnie liczy ponad 80 tysięcy mieszkańców.
Tradycje górniczo-hutnicze sięgają zamierzchłych czasów, czego dowodem jest neolityczna kopalnia krzemienia pasiastego w Krzemionkach koło Ostrowca Świętokrzyskiego i liczne znaleziska wyrobów narzędzi z tej kopaliny. Kopalnie odkrywkowe węgla, rudy żelaza i innych metali oraz wytopy w dymarkach świętokrzyskich datują się z okresu wpływów rzymskich (I w. p.n.e. do końca III w. n.e.). W roku 1813 na terenie miasta wybudowano fabrykę metalurgiczną. Fabryka ta dała początek powstaniu w roku 1837 huty oraz licznym fabrykom i przedsiębiorstwom kooperującym z hutą.
Rozwój przemysłu metalowego przyspiesza budowa w roku 1886 linii kolejowej Dęblin-Sosnowiec z odgałęzieniem Skarżysko-Ostrowiec Świętokrzyski. W tym samym roku powstaje Towarzystwo Akcyjne Wielkich Pieców i Zakładów Ostrowieckich, które istniało do roku 1939. Wraz z powstaniem Towarzystwa Akcyjnego następuje szybki rozwój Zakładów Ostrowieckich. Budowano nowe oraz modernizowano dotychczas istniejące obiekty produkcyjne. Nastąpił ilościowy i jakościowy wzrost produkcji. W roku 1900 Zakłady Ostrowieckie dawały 21% produkcji Królestwa Polskiego i zajmowały czołową pozycję w Królestwie Polskim.
W II RZECZPOSPOLITEJ
W okresie I wojny światowej Zakłady Ostrowieckie zostały prawie doszczętnie ograbione, a po jej zakończeniu trzeba było zaczynać budowę od nowa. Odrodzone Państwo Polskie pośpieszyło z pomocą Zakładom Ostrowieckim udzielając kredytów i ulg podatkowych. Dość szybka odbudowa i wznowienie produkcji spowodowało, że w dość krótkim czasie Zakłady Ostrowieckie wróciły na czołowe miejsce w Staropolskim Okręgu Przemysłowym. W roku 1921 zakłady zawarły kontrakt z Ministerstwem Kolei na wyprodukowanie 20 tysięcy wagonów towarowych. Istotne znaczenie dla odbudowy zakładów i podjęcie produkcji miał fakt, że dysponowały one doświadczoną fachową załogą i wspaniałą kadrą inżynieryjno-techniczną.
W roku 1927 wyprodukowano 67 227 ton stali, walcownie dały 41 211ton produkcji. PKP otrzymało 1170 węglarek. Całość produkcji dały, wyodrębnione w strukturze organizacyjnej zakładu, pion: hutniczy, przetwórczy i oddziały pomocnicze. W skład pionu hutniczego wchodziły wydziały: 2 wielkie piece, Stalownia Martenowska dysponująca 6 piecami Simens-Martina Odlewnie Staliwa i Żeliwa, Odlewnia Rur, Walcownie: Duża, Średnia, Szybka, Uniwersalna i Walcownia Obręczy, Kuźnia składająca się z dwóch Oddziałów-Hakowni i Śrubiarni, Prasownia.
Drugim pionem produkcyjnym była Wytwórnia Wagonów. Obejmowała ona 4 współpracujące ze sobą wydziały: Resorownię, Kuźnię Wagonową, Warsztaty Mechaniczne i Montownię.
Trzecim pionem o charakterze pomocniczym był pion tworzący 5 oddziałów, tj. Elektrownia, Kotłownie, Laboratorium, Stolarnia wraz z Modelarnią i Wydział Remontowy.
Pełną mocą produkcyjną pracowały 22 wydziały, którymi kierowali doświadczeni przedstawiciele kadry inżynieryjno-technicznej. W roku 1928 licząca 5100 pracowników załoga wyprodukowała: 45 412 ton surówki, 90 789 ton stali, 54 392 ton wyrobów walcowanych i 2400 wagonów. Od roku 1934 następuje gruntowna przebudowa i modernizacja wydziałów przetwórczych oraz proces mechanizacji i elektryfikacji. Znaczącym osiągnięciem antyimportowym było wprowadzenie produkcji elektrod. Zakłady Ostrowieckie, jako pierwsze w kraju, podjęły się produkcji elektrod. Receptę na otulinę elektrod opracowali miejscowi pracownicy. Mając znaczące osiągnięcia techniczne Zakłady Ostrowieckie wniosły znaczącą myśl w opanowaniu produkcji konstrukcji spawanych i nie tylko.
Zakłady Ostrowieckie produkowały nie tylko surówkę wielkopiecową, stal, rury żeliwne, osie, resory, wyroby walcowane i odlewy, ale obok zwykłych węglarek i platform także i wagony samowyładowcze z rozrządem pneumatycznym i elektrycznym, chłodnie do przewozu żywych ryb czy piwa, cysterny, wagoniki kopalniane i drezyny. Zakłady Ostrowieckie produkowały lokomotywy, silniki okrętowe Diesla, sprężarki, zbiorniki ciśnieniowe spawane i nitowane. Posiadały świadectwo Urzędu Patentowego RP na produkcję stalowego profilu okiennego.
Współpracowały z portami morskimi produkując dla ich potrzeb dźwigi, żurawie, obrotnice, pontony, kotwice i wiele innych urządzeń. Dla potrzeb przemysłu motoryzacyjnego wytwarzano koła, bębny hamulcowe, osłony wału Cardana, resory i inne akcesoria. Zakłady Ostrowieckie były członkiem Syndykatu Polskich Hut Żelaza i należały do Syndykatu Polskich Odlewni Stali, Konstrukcji Stalowych i Rupolu. Zakłady Ostrowieckie były przedsiębiorstwem o dużym znaczeniu gospodarczym II Rzeczypospolitej. Wraz z rozwojem przemysłu miasto wkraczało w okres intensywnego rozwoju. Rysujące się dalsze perspektywy rozwoju tak miasta, jak i przemysłu w ramach Centralnego Okręgu Przemysłowego (COP) przerwał wybuch II wojny światowej.
OKUPACJA HITLEROWSKA
Natarcie wojsk niemieckich na środkową Kielecczyznę powstrzymało zgrupowanie operacyjne Wojska Polskiego pod dowództwem gen. Stanisława Skwarczyńskiego. Po zaciętych walkach w rejonie Kielc i Końskich dywizje polskie zmuszone zostały do wycofania się w kierunku Wisły. Grupa Operacyjna Wojska Polskiego składająca się z żołnierzy 3, 12, i 36 Dywizji Piechoty zajęła stanowiska obronne w rejonie Iłży. Wojska hitlerowskie napotkały silny opór, którego nie zdołały początkowo przełamać. Niemcy, chcąc odciąć jednostki polskie od przepraw na Wiśle, manewrem oskrzydlającym odcięli polskie zgrupowanie w rejonie Iłży.
W trakcie manewru oskrzydlającego 8 września 1939r. Ostrowiec Świętokrzyski został zajęty przez pododdziały II Dywizji Lekkiej Wehrmachtu. Kiedy tego dnia, zmotoryzowana szpica wojsk hitlerowskich wjechała nagle na dziedziniec jednego z gospodarstw rolnych, właściciel gospodarstwa spostrzegł żołnierzy w nieznanych mu mundurach, zaskoczony tym i zdziwiony podszedł do nich i zapytał: „Kto wy panowie jesteście? Francuzi? Czy Anglicy?” Ci radośnie rechocząc zaszwargotali – nein! Deutsche Wehrmacht! Gospodarz ów doznał szoku. Na pozór naiwne pytanie świadczyło o głębokiej wierze w pomoc Francji i Anglii. Wówczas szoku doznali mieszkańcy wielu miejscowości, a Ostrowiec podzielił los wielu miast, które znalazły się w rękach wojsk hitlerowskich. Wraz z wojskiem do Ostrowca Św. wkroczyły grupy operacyjne policji bezpieczeństwa – Einsatzgruppen, składające się z funkcjonariuszy gestapo – Geheime Staatspolizei, kripo – Kriminalpolizei, SD – Sicherheitsdienst (Służba Bezpieczeństwa). Oprócz wyżej wymienionych, stacjonowały jeszcze – policja porządkowa – Schutspolizei i żandarmeria. Już 10 października 1939r. policja bezpieczeństwa aresztowała 22 mieszkańców Ostrowca, w tym 9 hutników, osoby te zatrzymano jako zakładników.
29 września 1939r. wydano zarządzenie o całkowitej konfiskacie majątku polskiego. Zagarnięte w ten sposób zakłady sprzedano niemieckim koncernom przemysłowym. Zakłady Ostrowieckie weszły w skład koncernu Reichswerke AG fur Bergund Huttenbertriebe „Hermann Goering Werke”. Zakład, obok niemieckiej administracji przemysłowej nadzorowany był przez pion wojskowy z uwagi na podjęcie produkcji dla potrzeb armii. Okupant wprowadził produkcję pocisków artyleryjskich, odlewów staliwnych do łodzi podwodnych i głowic do torped oraz części do wyrzutni torpedowych, a także zawieszenia do wozów pancernych. Ten rodzaj produkcji był przyczyną wprowadzenia ostrego nadzoru nad robotnikami polskimi, którzy stanowili trzon załogi.
Eksterminacyjna polityka okupanta wobec polskich robotników ujawniła się już wiosną 1940r. Aresztowano wówczas kilkunastu robotników i wywieziono ich do obozu koncentracyjnego w Oranienburgu. Wzmagają się również aresztowania wśród inteligencji. Wzmaga się terror w mieście, Niemcy urządzają łapanki. Wielu złapanych podczas ulicznych obław wywożonych jest do obozów koncentracyjnych lub do Rzeszy. Pomimo tych drastycznych represji Polacy nawet na moment nie pogodzili się z utratą niepodległości i pomimo wymazania Polski z mapy Europy przez dwóch najeźdźców nie zaprzestali walki o wolność.
Na początku października 1939r. Adam Duda utworzył na terenie Ostrowca konspiracyjną organizację wojskową o nazwie „Trzon”. Organizacja ta szybko rozrastała się i na początku 1940r. powołano Sztab Obwodu, który swym zasięgiem obejmował powiat opatowski. Organizacja ta wydawała własny biuletyn o nazwie „Odwet”. Pod koniec roku 1939 powstaje komórka Korpusu Obrońców Polski, kierowana z Radomia. Niestety, członkowie tych organizacji wkrótce zostają aresztowani, a wielu z nich ginie w masowej egzekucji.
Na przełomie lat 1939/40 powstaje w Ostrowcu ZWZ. Organizacja ta skupiała nie tylko oficerów i podoficerów wojska polskiego, ale również nauczycieli, harcerzy i pracowników Zakładów Ostrowieckich. W pierwszym okresie działalności szczególny nacisk położono na kolportaż prasy podziemnej. Następnym zagadnieniem było szkolenie, wywiad i propaganda oraz uzbrojenie.
W tym okresie powstaje Okręg Kielecko-Radomski ZWZ-AK podzielony na obwody. Jednym z nich jest Obwód Opatowski, którego komenda wraz ze sztabem mieściła się w Ostrowcu. Obwód Opatowski podzielony był na 5 podobwodów, a podobwodem I był Ostrowiec Świętokrzyski, który obejmował gminy: Częstocice, Kunów, Bodzechów, Grzegorzowice, Waśniów i Mominę.
W celu prowadzenia działań likwidacyjnych, dywersyjnych i sabotażowych powołano oddział dywersyjny Związku Odwetu, którego dowódcą był ppor. Józef Mularski „Zapała”. Ostrowiecki oddział dywersyjny liczył ok. 80 ludzi. Najwięcej akcji sabotażowych przeprowadzono w wydziałach Zakładów Ostrowieckich produkujących wyroby na potrzeby wojskowe, jak również w wydziałach produkujących stal, odlewy staliwne i żeliwne.
Oddział dywersyjno-likwidacyjny niszczył rurociągi gazowe, przewody elektryczne i telefoniczne, spisy ludności, rekwirował środki płatnicze, rozbrajał jednostki wojskowe zdobywając uzbrojenie, odbijał i uwalniał więzionych, likwidował agentów i Niemców bestialsko odnoszących się do aresztowanych Polaków. Największym problemem organizacji konspiracyjnych był ustawiczny brak odpowiedniej ilości broni.
Do produkcji uzbrojenia, w Zakładach Ostrowieckich, powołano specjalną grupę z pracowników montowni, narzędziowni i laboratorium chemicznego. W grupie tej byli: spawacze, ślusarze, tokarze i frezerzy, laboranci, pracownicy techniczni i nawet szefowie wydziałów. Duża część broni, przeważnie karabiny, była wybierana ze złomu, a następnie remontowana i przekazywana oddziałom partyzanckim. Produkowano również pistolety maszynowe, lufy do pistoletów vis oraz granaty. Dla większego bezpieczeństwa, poszczególne fazy produkcji granatów odbywały się w różnych wydziałach i miejscach. Półfabrykaty wywożono różnymi sposobami z zakładu i dostarczano do pałacu Wielopolskich w Częstocicach. Tam w pomieszczeniach piwnicznych spawano je, napełniano materiałami wybuchowymi i montowano zapalniki.
Prace spawalnicze wykonywał spawacz o wysokich kwalifikacjach Edward Czuba, który został tam oddelegowany przez kierownika Wydziału Montowni inż. Feliksa Okołowa. Jeden z najlepszych aparatów spawalniczych przekazał do Częstocic Józef Kocowski – żołnierz WP, a następnie ZWZ-AK, odpowiedzialny za konserwację i ewidencję aparatów. Pewnego dnia oficer niemiecki z nadzoru wojskowego przyszedł do odpowiedzialnego za aparaty i zażądał wykazu ewidencyjnego aparatów spawalniczych. Mając wykaz chodził, wraz z wyżej wymienionym, od spawarki do spawarki i sprawdzając numer odfajkowywał w wykazie. Na szczęście nastąpiła przerwa śniadaniowa, którą Niemiec uhonorował i sprawdzanie przerwał. Wówczas naniesiono, na już sprawdzoną i odfajkowaną w wykazie spawarkę, numer spawarki przekazanej do spawania granatów. Ewidencjonowanie spawarek ze stanem faktycznym wypadło pomyślnie, ewidencja była zgodna. W ten sposób wyprodukowano ponad 1000 granatów dla potrzeb oddziału dywersji.
POLSKA ŻYJE I WALCZY
W sierpniu 1940r. do dowódcy oddziału dywersji ppor. Józefa Mularskiego „Zapały” zgłosił się żołnierz tego oddziału Stanisław Wojsławski z propozycją umieszczenia na najwyższym kominie wielkopiecowym flagi narodowej, a tym samym potwierdzenia, że Polska żyje i walczy. Propozycja nie zyskała aprobaty, ale też nie zabroniono jej.
W nocy z 31 sierpnia na 1 września 1940r. trzy postacie przemykają ostrożnie z ul. Wałowej do ul. Kolejowej. Niosą ze sobą ukrytą flagę uszytą przez Władysławę Nowak, siostrę jednego z nich, Marcelego Lipińskiego. Nie zauważeni, przeskakują przez ogrodzenie oddzielające Zakłady Ostrowieckie od ul Kolejowej i miasta. Na terenie zakładu skradają się do podnóża najwyższego komina wielkopiecowego. Zszyty brzeg flagi naciągają na wcześniej przygotowany drzewiec, flagę okręcają wokół drzewca i przytwierdzają do pleców Marcelego Lipińskiego. Ten uważnie, krok za krokiem wspina się po klamrach komina. Wspina się ostrożnie, ale pewnie znanym mu i wypróbowanym sposobem, lewa noga, prawa ręka, prawa noga, lewa ręka i tym sposobem wspina się ku wierzchołkowi komina. Wreszcie jest na szczycie, opiera się plecami o kabłąk zabezpieczający klamry włazowe, ostrożnie rozwija flagę, ustawia drzewiec pionowo ponad szczytem komina i mocuje w przygotowanym uprzednio uchwycie do najwyżej umieszczonej klamry…
Flaga zaczyna powiewać, a on z radośnie bijącym sercem, jak alpinista po zdobyciu szczytu, schodzi lekko i pewnie, bo zawsze czuł się doskonale na dużych wysokościach. Wie, że tam na dole strzegą jego bezpieczeństwa wierni druhowie Stanisław Wojsławski i Marian Gieparda. Marceli jest na dole, wszyscy trzej są szczęśliwi, wpadają sobie w ramiona, zaciskają kciuki i w radosnym triumfie patrzą w górę. Wierzą, że ich czyn podniesie ducha w narodzie, a Niemcom uzmysłowi, że Polska żyje i walczy. Postanawiają jeszcze szkopom dokuczyć, udają się do hali transmisyjnej Montowni Wagonów i tam niszczą pasy transmisyjne, co było powodem kilkudniowego postoju tego wydziału.
Jest wczesny ranek 1 września 1940r., tragiczna rocznica hitlerowskiego najazdu na Polskę, a jednocześnie dzień ten jest dniem radości bo ponad kominem o wysokości ponad 130 m powiewa flaga polska. Jest wspaniała i taka piękna, śnieżnobiała i taka czerwona, prawie purpurowa, prezentuje się wspaniale na tle bladego błękitu nieba, w promieniach wschodzącego słońca. Poranny powiew wiatru porusza nią i muska radośnie, a ona dumnie powiewa i łopoce jak bandera wojenna na maszcie okrętu.
Pracownicy idący na pierwszą zmianę, przystają i zdumieni podnoszą głowy, a wzrok ich leci wysoko, wysoko, a oczy od tego patrzenia i od tego wspaniałego widoku tak dziwnie wilgotnieją, za gardło coś ściska, a w sercach budzi się nadzieja i wiara, że nie wszystko stracone, że Ta pogrzebana przez Hitlera i Stalina…Jeszcze nie zginęła… Flaga widoczna jest z całego miasta i okolicy, ludzie schodzą się, by zobaczyć na własne oczy i nacieszyć wzrok tym widokiem.
Niemcy wpadli w szał, kiedy uświadomili sobie, że nad koncernem „Herman Georing Werke” powiewa polska flaga. Zażądali natychmiastowego usunięcia flagi, ale nikt tego nie chce uczynić, a nadzór tłumaczy, że jest to niemożliwe bez zatrzymania procesu wielkopiecowego, co oczywiście mija się z prawdą. Sztandar powiewał i radował serca ludności miejscowej i okolicznej. Wreszcie w nocy, na rozkaz gestapo flaga została zdjęta. Nie znamy, w jaki sposób i przez kogo. Niemcy nie mogli tego wyczynu darować, wszczęli energiczne śledztwo, które nie przyniosło skutku. Ogłosili, że jeżeli sprawcy nie zgłoszą się dobrowolnie, to oni co 10 pracownika Huty rozstrzelają.
Wówczas, nie chcąc narażać współpracowników, Marceli Lipiński, Stanisław Wojsławski i Marian Gieparda zgłosili się dobrowolnie do gestapo. Zostali zatrzymani i osadzeni w miejscowym areszcie, a następnie wywiezieni do więzienia w Radomiu. Po 5 miesiącach od dnia aresztowania stali się więźniami obozu koncentracyjnego w Auschwitz i tam w krótkim czasie zamęczeni. Pamięć wśród mieszkańców Ostrowca o nich i o ich czynie pozostała.
EPILOG
Współpracujący z Ruchem Oporu oficer narodowości austriackiej wyjawił, że Niemcy w rozmowach prowadzonych między sobą wyrażali się z pełnym uznaniem o tych, którzy odważyli się na taki ryzykancki wyczyn. Byli pełni podziwu, a nawet okazywali pewien szacunek za odwagę, jaką wykazali trzej aresztanci.
W styczniu 1941r. Stanisław Wojsławski uwięziony został w obozie oświęcimskim, skąd wysłał 3 listy pisane przez obozowego pisarza datowane 19 I, 2 II, 16 II 1941r. Listy podpisane były przez Stanisława Wojsławskigo, a ostatni już tylko imieniem. Podpis wskazywał na gasnącą iskrę życia. Ostatnią wiadomością był telegram z dnia 20.02.1941r. zawiadamiający o zgonie Stanisława Wojsławskiego.
Maria Wojsławska, żona zmarłego więźnia miała na utrzymaniu dwóch synów 4-letniego Bogusława i 1,5-letniego Leszka. Tylko pomoc rodziny pozwoliła przeżyć im koszmar okupacji. W 1948r. otrzymała skromną, wdowią rentę. 27.03.1950r. Komisja WRN w Kielcach w składzie: Przewodniczący F. Kropidło, członkowie: J. Jaskółka, M. Stanik, Z. Kowalik, pozbawiają ją renty, a w uzasadnieniu czytamy: poległy nie należał do demokratycznego ruchu podziemnego lub partyzanckiego. Nic ująć, nic dodać. Synowie Stanisława Wojsławskiego okazali się godni swego wspaniałego ojca. Starszy Bogusław, poszedł w ślady swego ojca i stryja Mieczysława, stał się czołowym, o wspaniałej technice, pięściarzem wagi lekkiej w kraju. Nie tylko zgłębiał tajniki boksu, ale również przyswajał sobie wiedzę na AGH. Po ukończeniu studiów objął stanowisko kierownika Wydziału Walcowni Uniwersalnej i Blachy w Ostrowieckiej Hucie. Młodszy, Leszek, nie chciał boksować, wolał biegać za piłką kopaną. Zapowiadał się na wspaniałego napastnika drużyny piłkarskiej KSZO. Lecz ku rozpaczy kibiców powiesił buty na kołku i postanowił pobierać nauki w AGH. Z dyplomem magisterskim w kieszeni powrócił do rodzinnego miasta i został zatrudniony w Hucie na kierowniczym stanowisku. W tym okresie Huta była w ciągłej rozbudowie, a więc p.Leszkowi zaproponowano stanowisko zastępcy Dyrektora ds. Inwestycji. Obecnie obaj bracia są na zasłużonym odpoczynku, mieszkają w rodzinnym mieście, są osobami niezwykle skromnymi, a mieszkańcy darzą ich nie tylko szacunkiem, ale również i wielką sympatią.
Wracając do tragicznych wydarzeń z czasów okupacji z przykrością należy stwierdzić, że wszyscy trzej, którzy odważyli się wywiesić flagę narodową zginęli w obozie koncentracyjnym w Auschwitz. Niestety, czyn ich nie zyskał uznania w oczach rządzących w owym czasie, czego dowodem był między innymi i taki fakt, że matka Mariana Gieparda licząca w 1957r. ponad 76 lat nie miała żadnej pomocy i żyła w skrajnym ubóstwie. O udzielenie pomocy staruszce apelowałem wówczas do Zarządu ZBOWID-u w zakładowej gazecie.
NOTY BIOGRAFICZNE
STANISŁAW MAREK WOJSŁAWSKI
ur. 25.04.1907r. w Ostrowcu Świętokrzyskim syn Jana i Heleny z Ratuszyńskich zmarł w obozie koncentracyjnym Auschwitz 20.02.1941r., nr obozowy 8507.
Był zawodnikiem, trenerem i działaczem sekcji bokserskiej KSZO i „Strzelca”, pracował w Zakładach Ostrowieckich. W okresie okupacji był żołnierzem ZWZ-AK Związku Odwetu oddziału dywersji. W pewnym okresie pracował i uczył się w Warszawie i Ostrowcu Świętokrzyskim.
Po ukończeniu szkoły podstawowej w Warszawie, 4 klasowego gimnazjum i szkoły o profilu farmaceutyczno-drogeryjnym odbył służbę wojskową w latach 1929-1930 w 1 Batalionie Sanitarnym im. gen. Karola Kaczkowskiego. Ze sportem zetknął się w Warszawie, rywalizując ze swym bratem Mieczysławem, który był czołowym pięściarzem warszawskiej Polonii. W roku 1933 przeniósł się na stałe do Ostrowca Świętokrzyskiego, gdzie został zatrudniony w Odlewni Żeliwa Zakładów Ostrowieckich. Jednocześnie z grupą działaczy sportowych zorganizował sekcję bokserską KSZO, będąc jej trenerem i zawodnikiem. W roku 1935 zespół KSZO, pod wodzą braci Stanisława i Mieczysława Wojsławskich, został zaliczony do czołówki Klubów Lubelskiego Okręgowego Związku Bokserskiego.
Małżeństwo zawarte w roku 1936 i obowiązki rodzinne nie pozwoliły mu na kontynuowanie szkolenia pięściarzy KSZO. Dalszym szkoleniem zajął się brat Mieczysław. W roku 1939 pięciu wychowanków braci Wojsławskich pod wodzą trenera Janisława Sipińskiego doszło do półfinałów Mistrzostw Polski. Stanisław Wojsławski powrócił na salę treningową jako trener pięściarzy „Strzelca”, którzy wkrótce zaczęli wyrastać na groźnych rywali renomowanych pięściarzy KSZO. Szkolenie i rywalizację przerwał wybuch II wojny światowej.
MARCELI LIPIŃSKI
ur. 9.01.1920r. syn Franciszka i Marianny zamordowany w 1941r. w Auschwitz, nr obozowy 8533; był kawalerem.
Ukończył szkołę podstawową. W Zakładach Ostrowieckich pracował od 14.10.1935r. do 6.09.1939r., a następnie od 22.01.1940r. do 8.09.1940r.
MARIAN GIEPARDA
ur. 25.03.1918r. w Ostrowcu Świętokrzyskim ,syn Józefa, zawód ślusarz, zamordowany w Auschwitz 31.05.1941r., nr obozowy 8501; był żonaty. Ukończył 5 klas szkoły podstawowej. Z zawodu ślusarz.Pracował w Zakładach Ostrowieckich od 14.01.1937r. do 6.09.1939r., a następnie od 26.06. do 8.09.1940r.
PRZEBIEG EGZEKUCJI 30 września 1942 r.
Po zniszczeniu mostu w Romanowie (dzielnica Ostrowca) przez grupę dywersyjną AK Niemcy wydali wyrok śmierci przez powieszenie na uprzednio aresztowanych 30 zakładników – obywateli Ostrowca Świętokrzyskiego. 29 września 1942r. wykonanie szubienicy, pod groźbą kary śmierci, zlecili kierownikowi wydz. technicznemu Zarządu Miasta. Szubienica została wykonana i ustawiona w Rynku z 29 na 30 września, posiadała sześć przęseł o długości pozwalającej na powieszenie 5 skazanych zakładników na jednym przęśle. Przęsła wspierały się na krzyżowo ustawionych słupach.
30 września 1942r. po godz. 1300 Rynek otoczony został przez żandarmerię, a wyloty ulic zaryglowane posterunkami uzbrojonymi w km-y. Ludność spędzona została w jedno miejsce i obstawiona. Po tych przygotowaniach przybyły samochody z oficerami gestapo i policji, w tym policji żydowskiej. Z aresztu oddalonego o kilkanaście metrów od miejsca egzekucji gestapowcy przyprowadzili 29 skazanych na śmierć. Jeden skazany – Henryk Widmański zmarł przed egzekucją. Skazanych ustawiono w grupie w pewnej odległości od miejsca kaźni. Gestapowiec Erwin Raczyński odczytał po polsku wyrok śmierci przez powieszenie, jako odwet za zniszczenie mostu.
Kolejność wieszania skazanych była zgodna z porządkiem alfabetycznym. Do wieszania zgłosili się Żydzi z miejscowego getta, na twarze założyli maski. Po ogłoszeniu wyroku skazani zachowywali się spokojnie i z godnością. Każdy z wezwanych idąc pod szubienicę, żegnał pozostałych słowami „do widzenia Panom”. Pierwszy do szubienicy wezwany został ppłk WP Leon Braziulewicz, który przed wykonaniem wyroku powiedział co myśli o Niemcach i o ich okrucieństwie, a swoje wystąpienie zakończył słowami: „Za dzisiejsze widowisko niech wam Pan Bóg zapłaci.”
Trzech pierwszych skazańców wieszano bez użycia stołka. Żyd zakładał pętle na szyje stojącemu na ziemi, następnie wieszanego podciągano powrozem ku górze, co niezbyt udawało się. Obwiązywano więc dodatkowym sznurem nogi skazańca i podciągano tak, aby nie dotykały ziemi. Wówczas dwóch oprawców w maskach uczepiało się na skazańcu i ciągnęło ofiarę w dół. Mordowani w sposób bestialski skazańcy przenosili okrutne męczarnie. Na polecenie jednego z gestapowców przyniesiono stołek i dalszy ciąg egzekucji przebiegał w sposób następujący: pętle na szyję skazańca zakładał zamaskowany oprawca, a stołek spod nóg wytrącał gestapowiec.
Stanisław Łosiński był wieszany obok słupa podporowego. W momencie usunięcia stołka spod nóg, zerwał się powróz krępujący ręce, wówczas skazany uchwycił się słupa i zaczął się po nim wspinać, a gdy pętla zaciskająca szyję poluzowała się usiłował zdjąć ją z szyi, wówczas jeden z gestapowców strzałami z pistoletu pozbawił go życia. Zastrzelony usunął się ze słupa i zawisł na sznurze.
Egzekucja trwała blisko 2 godziny. Nawet niemieccy urzędnicy zmuszeni do uczestniczenia w tak makabrycznym widowisku nie wytrzymywali widoku egzekucji i opuszczali Rynek często nie o własnych siłach.
Po zakończeniu elita oprawców opuściła Rynek, a uczestniczących w egzekucji Żydów zabrano do getta. Zdjęto posterunki ryglujące ulice wlotowe i pozostawiono jedynie kilku żandarmów i policjantów. Wówczas ludności pozwolono wejść na Rynek. Zwłoki wisiały na szubienicy do godz. 1800. Po zdjęciu z szubienicy przewieziono je platformami konnymi, straconego w tej egzekucji właściciela browaru ostrowieckiego Stanisława Saskiego, na teren kopalni piasku przy cmentarzu parafialnym. Tam zwłoki, pod nadzorem gestapo, złożono do wspólnego grobu.
Na początku 1944r. specjalna ekipa niemiecka przystąpiła do usunięcia śladów zbrodni. Miejsce masowego grobu osłonięto, rozkopano mogiłę i żrącą substancją zniszczono szczątki pomordowanych. Nie zniszczono jednak pamięci o pomordowanych. Każdego roku, w dniu 30 września odbywają się w miejscu egzekucji wzruszające uroczystości. Po zakończeniu wojny w miejscu egzekucji postawiono krzyż. Miejscowe władze usunęły go i postawiły w roku 1956 pomnik wdzięczności zatytułowany: „1945-1955 Bohaterom i Wyzwolicielom””.
W roku 1991 pomnik ten został rozebrany i w miejscu tym stanął nowy symbolizujący zerwaną pętlę wyrywającą kostki bruku. Wmurowana została tablica z nazwiskami straconych w egzekucji osób:
- Braziulewicz Leon, lat 49
- Cywiński Jerzy, lat 36
- Duda Józef, lat 39
- Dzienniak Jan, lat 60
- Gałka Kazimierz, lat 46
- Gierdalski Józef, lat 50
- Grad Antoni, lat 39
- Martni Zbigniew, lat 42
- Matyas Stanisław, lat 45
- Opala Władysław, lat 47
- Pakuła Michał, lat 44
- Plaskota Jan, lat 41
- Peterek Feliks, lat 34
- Salamonowicz Zygmunt, 41
- Saski Stanisław, lat 58
- Gryglewicz Tadeusz, lat 19
- Grunwald Jan, lat 42
- Kosmaciński Stefan, lat 46
- Kosmaciński Teodor, lat 44
- Liburski Stanisław, lat 28
- Łosiński Stanisław, lat 42
- Madejski Zbigniew, lat 54
- Smoliński Leon, lat 47
- Szpeth Franciszek, lat 42
- Szymczyk Bronisław, lat 32
- Szymczyk Józef, lat 49
- Trepczyński Józef, lat 39
- Widmański Henryk, lat 60
- Widmański Jan, lat 23
- Wróblewski Witold, lat 41
W okresie okupacji niemieckiej życie oddało w egzekucjach ulicznych wielu mieszkańców „Hutniczego Grodu”:
30.09.1942r. w rynku ostrowieckim powieszono w sposób bestialski 30 zakładników (jeden z powieszonych zmarł wcześniej, ale dokładność niemiecka jest znana i liczba powieszonych musiała się zgadzać)
31.10.1943r. przy ul. Kolejowej rozstrzelano 10 zakładników, tego samego dnia przy ul. Sandomierskiej rozstrzelano również 10 Polaków
29.09.1943r. wywieziono z Ostrowca i rozstrzelano w Iwaniskach 10 więźniów
14.01.1944r. przy ul. Okólnej rozstrzelano 9 Polaków
26.05.1944r. w miejscowości Ujazd rozstrzelano 64 mieszkańców Ostrowca
12.07.1944r. przy cmentarzu parafialnym (ul. Denkowska) rozstrzelano 49 osób; miało być rozstrzelanych 50, jednak jeden skazany udał martwego, a następnie zbiegł z miejsca egzekucji.
Mieszkańcy Ostrowca, tak jak i mieszkańcy innych miejscowości, płacili daninę krwi, walcząc o wolność przez cały okres okupacji. Pomimo olbrzymiego terroru okupanta, mieszkańcy Ostrowca Świętokrzyskiego nie poddawali się. Miasto to i okolice były ośrodkiem walki oddziałów partyzanckich i działalności konspiracyjnej.
Leon Stefan Braziulewicz
ppłk Wojska Polskiego, mjr Straży Granicznej, żołnierz ZWZ-AK, syn Justyna, urodził się 21 grudnia 1892r. w Petersburgu, gdzie ukończył polskie gimnazjum św. Katarzyny.
Powołany został do wojska na terenie Rosji, służył w I Korpusie Polskim pod dowództwem gen. Józefa Dowbór-Muśnickiego – tam zaprzyjaźnił się z płk. Władysławem Andersem, późniejszym generałem. Stacjonował okresowo w twierdzy Bobrujsk (na Białorusi), skąd wyruszył na front polsko-bolszewicki.
W Wojsku Polskim służył w formacjach piechoty, w 55. poznańskim pp w Lesznie, 68 pp II bat. w Jarocinie, 23 pp we Włodzimierzu Wołyńskim uzyskując kolejne stopnie wojskowe. W 1930r. w stopniu majora skierowany został do Straży Granicznej, gdzie pełnił funkcję inspektora. W 1939r. przeszedł na emeryturę i delegowano go do Zakładów Ostrowieckich na stanowisko kierownika działu wojskowego.
W pierwszych dniach września 1939r. otrzymał polecenie zabezpieczenia i wywiezienia tajnej dokumentacji Centralnego Okręgu Przemysłowego, wraz z grupą nadzoru technicznego i wyspecjalizowanych fachowców ewakuował się na wschód. 17 września po wkroczeniu wojsk sowieckich na terytorium Polski w rejonie miejscowości Równe kolumna ewakuacyjna została rozwiązana. W październiku 1939r. powrócił do Ostrowca Świętokrzyskiego i podjął pracę w Zakładach Ostrowieckich włączając się jednocześnie do organizowania na tym terenie ZWZ-AK. W sprawach konspiracyjno-organizacyjnych wyjeżdżał często do Warszawy kontaktując się początkowo z gen. M.K. Tokarzewskim, a następnie z płk. S. Grotem-Roweckim. Po wysadzeniu mostu i gazociągu we wrześniu 1942r. przez grupę dywersji Związku Odwetu – AK, został aresztowany z 15/16 września.
Stracony został w dniu 30 września 1942r. w egzekucji 30 zakładników na Rynku w Ostrowcu Świętokrzyskim. Do ostatnich chwil życia zachował postawę godną żołnierza i oficera Wojska Polskiego.
Nie możemy zapomnieć ,że to Niemcy zabijali naszych dziadków i że powinni za to się rozliczyć . Nigdy nie usłyszałem przeprosin ani nie dostałem rekonpensaty od Niemców ,że zabili (tylko za to że byli Polakami)
mojego dziadka Stefana Kosmacińskiego oraz jego brata
Chwała Bohaterom
Janusz Kosmaciński