Sowieckie deportacje, przesiedlenia i wysiedlenia obywateli polskich w latach II wojny światowej

Spotkanie Klubu Historycznego im. gen. Stefana Roweckiego-”Grota”

dr Sławomir Kalbarczyk
Wydział Ekspertyz i Opracowań
Głównej Komisji Ścigania Zbrodni
przeciwko Narodowi Polskiemu

 

Organizowane przez państwo, przymusowe przesiedlanie ludności z zajmowanego przez nią terytorium nie jest ani sowieckim, ani nawet XX wiecznym – jeśli można tak powiedzieć – „wynalazkiem”. By nie zagłębiać się w czasy zbyt odległe, w „prahistorię” tego zjawiska, przypomnijmy tylko deportacje, stosowane w czasach starożytnych wobec podbitych ludów przez Asyrię. A także, w sposób szczególnie bolesny zapisane w świadomości Polaków, popowstaniowe, rosyjskie wywózki naszych rodaków na Sybir. Tak więc sowieckie wysiedlenia, przesiedlenia i deportacje obywateli polskich w dwudziestym wieku, o których będziemy dziś szerzej mówić, tkwiły korzeniami w barbarzyńskich metodach sprawowania władzy przez rozmaite despotie w przeszłości.

O tym, że dramat dziejowy ma wciąż tę samą treść, a ciągłe przemiany dotyczą jedynie dekoracji, wiedział już nasz znany historyk, a i polityk w jednej osobie, Jan Kucharzewski, kiedy – rzecz jasna nieco upraszczając sprawę – nazwał system bolszewicki „czerwonym caratem”.
Jednym z takich stałych elementów procesu dziejowego było parcie Rosji, czy to carskiej, czy to bolszewickiej, na zachód. To groźne dla naszego bytu państwowego, a i narodowego dążenie udało się powstrzymać w 1920 roku, kiedy jednak we wrześniu roku 1939 r. sprzymierzyło się ono z równie odwiecznym, niemieckim „Drang nach Osten” – Polska nie była mu się w stanie oprzeć.

Każdy podbój, a zatem i jego szczególna postać nazywana „rewolucją z zewnątrz”, zwraca się przeciwko komuś, kogo uważa za swego wroga – jednostkom, grupom, warstwom społecznym, a bywa, że i całym narodom. A im bardziej skrajne hasła towarzyszą podbojowi, czyli im bardziej specjalne jego wydanie nazwane „rewolucją z zewnątrz” jest radykalne, im bardziej hołduje hasłu „kto nie z nami, ten przeciwko nam”, tym więcej ma wrogów. Nie ulega wątpliwości, że sowiecki zaborca w znacznej części ludności podbitych Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej widział element wrogi, nastawiony przeciw zaborcy, czyli – używając jego nomenklatury – „antysowiecko”. Rozmaite były metody zwalczania odłamów ludności, uznanych za wrogie. Jako że Rosja Sowiecka była państwem totalitarnym, „pierwsze skrzypce” odgrywały tu metody policyjne, takie jak rozstrzeliwania, aresztowania, osadzanie w obozach pracy przymusowej i wreszcie, szczególnie nas tu interesujące, deportacje.

Zanim powiemy coś więcej na ich temat krótko o znaczeniu, w jakim rozumiemy to pojęcie. Otóż pod terminem deportacja będziemy rozumieć przymusowe, masowe przesiedlanie ludności, które ma charakter represji politycznej, narodowościowej lub religijnej. Element represyjny odróżnia zatem deportację od przesiedlenia tout court, które również posiada charakter przymusowy, ale nie ma charakteru represji czy kary. Z kolei za wysiedlenie (wypędzenie) uważać będziemy usunięcie ludności z danego terenu – bez organizowania jej przeniesienia w określone miejsce. Cel wysiedlenia ogranicza się zatem do „oczyszczenia” danego terenu z „niepożądanej” z różnych względów ludności, nie ma ona natomiast przebywać w jakimś nowym, ściśle określonym miejscu. Jak niemal aforystycznie ujęła różnicę Krystyna Kersten: „Wysiedla się z miejsca A, przesiedla się z miejsca A do B”. Jak już wspomniano, w bogatym instrumentarium sowieckiej polityki represyjnej deportacje stanowiły tylko jeden element. Powstaje zatem pytanie, na czym polegała specyfika deportacji, co odróżniało tę formę represji od innych ? Na pytanie to nie odpowiemy wprost. Poniekąd odpowiedź wyłoni się sama, kiedy prześledzimy poszczególne akcje deportacyjne, przeprowadzone przez sowieckiego okupanta na Kresach. Pierwsza, i zarazem największa akcja deportacyjna na ziemiach kresowych, wcielonych, jako tzw. Zachodnia Ukraina i Zachodnia Białoruś do ZSRR, została przeprowadzona 10 lutego 1940 r. Teoretycznie rzecz biorąc objęła ona osadników wojskowych, tzn. zasłużonych weteranów wojny polsko – bolszewickiej 1920 r., którzy zgodnie z ustawą z 17 grudnia 1920 r. otrzymali nadziały ziemi na Kresach – wraz z rodzinami, a także pracowników służby leśnej (leśniczych, gajowych) – też z rodzinami. Mówimy o teoretycznym jedynie ograniczeniu deportowanych w lutym 1940 r. do dwóch, wspomnianych kategorii, albowiem w istocie opisywana akcja objęła także ludność napływową, która zakupiła ziemię na Kresach. Przykładem los posła Andrzeja Witosa, który nabył gospodarstwo rolne w Krasnem koło Złoczowa, i także został, oczywiście wraz z rodziną, wywieziony. O dość swobodnym posługiwaniu się przez lokalne władze terminem „osadnik wojskowy” świadczy też „interwencyjny” list Wandy Wasilewskiej do lwowskiego NKWD  z 8 maja 1940 r., w którym świeżo upieczona deputowana do Rady Najwyższej ZSRR pisała: „10 kwietnia 1940 r. w zachodnich obwodach Ukrainy dokonano przesiedlenia osadników, których zesłano następnie w głąb ZSSR. Obecnie już od pewnego czasu zwracają się do mnie chłopi z kilku miejscowości przynosząc listy od krewnych zamieszkałych na Uralu i niezmiennie zapewniając, że tamtych omyłkowo wzięto za osadników i przesiedlono, choć są to chłopi – biedniacy, którzy nigdy nie byli osadnikami i do Związku Osadników nie należeli. To samo pisze wielu przesiedleńców, którzy przy tym zarzucają radom wiejskim fałszywe informowanie władz sowieckich.” Choć zabrzmi to jak paradoks, ale władze sowieckie nigdzie expressis verbis nie wyłożyły, dlaczego właściwie deportują osadników i leśników z rodzinami. Jedyną właściwie wskazówką w tym względzie jest nagonka propagandowa, rozpętana jesienią 1939 r., w trakcie której o osadnikach mówiono jako o „pachołkach” i „służalcach” państwa polskiego znęcających się nad białoruskimi i ukraińskimi chłopami, albo też o „polskich żandarmach”, tj. zarzucając im, że pełnili na Kresach funkcje policyjne wobec mniejszości narodowych. Leśnicy z kolei mieli być rzekomo szkoleni jako dywersanci – na wypadek ewentualnej wojny z ZSRR. W żadnych dokumentach sowieckich nie znajdziemy informacji, jaką „winę” przypisano członkom rodzin osadników i leśników. Rzecz nie bez znaczenia, jeśli zważyć, że chodziło najczęściej o rodziny wielodzietne. Pozostaje zatem uznać, że władze sowieckie zastosowały wobec nich odpowiedzialność zbiorową, rzecz właściwie „normalna” w stalinowskiej Rosji. Zbrodnicza deportacja osadników i leśników obciąża Związek Sowiecki jako państwo, albowiem decyzję o ich wywiezieniu podjęły najwyższe organy państwowe i partyjne – 4 grudnia 1939 r. zapadła w tej sprawie decyzja Biura Politycznego WKP (b), następnego dnia odpowiednią uchwałę przyjęła Rada Komisarzy Ludowych ZSRR.  Jak więc widzimy, decyzja o wywiezieniu miała charakter administracyjny. Nie było mowy o winie indywidualnej – „wina” miała charakter zbiorowy i polegała na samym fakcie przynależności do jednej z kategorii, która podlegała wywózce. Tym m. in. różnili się deportowani od osób aresztowanych, które wywożono na wschód wskutek indywidualnie wydanych wyroków, podlegali oni zatem represji sądowej. Przygotowaniami do operacji kierował osobiście Stalin, w terenie nad jej sprawnym przeprowadzeniem czuwali – osławiony, choć jego zła sława pochodzi raczej z późniejszego okresu, Iwan Sierow – od niedawna Ludowy Komisarz Spraw Wewnętrznych Ukraińskiej SRR oraz Ławrentij Canawa, jego odpowiednik na Białorusi. Bilans lutowej akcji, trzeba przyznać sprawnie przeprowadzonej przez formacje NKWD, milicję, aktyw partyjny i żołnierzy Armii Czerwonej, to blisko 140 tysięcy wywiezionych osadników, leśników i członków ich rodzin (z czego 90 tys. przypadło na tzw. Zachodnią Ukrainę, pozostałe 50 tys. na tzw. Zachodnią Białoruś). Z górą 50 tysięcy deportowanych stanowiły dzieci w różnym wieku. Ponad 80 % wywiezionych stanowili Polacy. Transporty deportacyjne trafiły do 21 krajów i obwodów ZSRR, przede wszystkim do obwodu archangielskiego, Komi ASRR i na Syberię. Z uwagi na znaczny udział dzieci wśród deportowanych śmiertelność w miejscach zesłania, tzw. specposiołkach, była bardzo wysoka. Do chwili „amnestii”, tj. do sierpnia 1941 r., zmarło blisko 11 tysięcy deportowanych osadników, leśników i członków ich rodzin. Za pierwsza falą deportacyjną szybko poszły następne. 13 kwietnia 1940 r. wywieziono do Kazachstanu 61 tysięcy ludzi – rodziny jeńców wojennych, przebywających w „specjalnych” obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie, oraz rodziny osób aresztowanych, przetrzymywanych w więzieniach na tzw. Zachodniej Ukrainie i Zachodniej Białorusi. Decyzję o przeprowadzeniu tej wywózki Biuro Polityczne WKP (b) podjęło 2 marca 1940 r. W tym przypadku zadziałała charakterystyczna dla systemów totalitarnych zasada odpowiedzialności zbiorowej: jedyną „winą” deportowanych w kwietniu był fakt przynależności do rodziny osadzonego w więzieniu, lub przebywającego w obozie jenieckim „wroga władzy sowieckiej”. Pojęcie „rodziny” rozumiano zresztą szeroko, nie ograniczając do żony i dzieci, ale obejmując nim także rodziców, braci i siostry, o ile zamieszkiwali oni pod jednym dachem z najbliższymi krewnymi represjonowanego. Z natury rzeczy wśród wywożonych dominowały kobiety z dziećmi, najczęściej nie rozumiejące, dlaczego dotknęła ich represja. Jedna z wywiezionych skierowała do sowieckiej prokuratury dramatyczne, i odzwierciedlające tę niewiedzę pytanie: „Za co nas tak straszliwie ukarano zesłaniem bez wszelkich środków do życia ?” Nie trzeba dodawać, że pytanie to pozostało bez odpowiedzi.
Również i ta deportacja objęła głównie element polski – ponad 80 % deportowanych w kwietniu 1940 r. było Polakami. Teoretycznie czas zesłania był ograniczony do 10 lat. Trzecia, i ostatnia w tym roku deportacja, nastąpiła 29 czerwca. Aby zrozumieć przyczyny tej wywózki należy cofnąć się w czasie, do napaści Niemiec na Polskę. Otóż kiedy wojna stała się faktem, jako uboczny efekt działań wojennych pojawiło się zjawisko ucieczki przed frontem, w szybkim tempie przesuwającym się z zachodu na wschód. Ucieczką ratowała się przede wszystkim ludność żydowska, obawiając się okrucieństw i gwałtów niemieckich. W rezultacie na ziemiach wschodnich II Rzeczypospolitej znalazło się ok. 300 tys. uchodźców z zachodniej i centralnej Polski. W grudniu 1939 r. władze III Rzeszy i ZSRR zawarły porozumienie o wymianie ludności, przewidujące m. in. powrót uchodźców wojennych, jednak tylko tych, których władze niemieckie zgodzą się przyjąć. Niemcy w procesie selekcji odrzucili znaczną część chętnych do powrotu uchodźców, m. in. ze względu na żydowskie pochodzenie. Władze sowieckie natychmiast przypisały winę „odrzuconym” uchodźcom, uznając, że zgłoszona przez nich chęć opuszczenia terytorium ZSRR dowodzi ich „antysowieckiego” nastawienia. Skoro stwierdzono winę, znaleziono i karę, którą miała być deportacja uchodźców w głąb ZSRR. Decyzja w tej sprawie zapadła również na posiedzeniu Biura Politycznego WKP (b) 2 marca 1940 r. Ofiarą deportacji czerwcowej padło 76 – 77 tysięcy ludzi. Tym razem przeważała ludność żydowska, która stanowiła 84 % ogółu wywiezionych. Polaków w tej deportacji było ok. 10 %. Deportowanych „bieżeńców” rozmieszczono w tych samych obwodach i krajach, co wywiezionych wcześniej osadników i leśników. Trzy sowieckie deportacje, przeprowadzone na Kresach w 1940 r. objęły w zasadzie wielkie, homogeniczne grupy: pierwsza – osadników i leśników z rodzinami, druga – rodziny represjonowanych i trzecia – uciekinierów, tzw. bieżeńców, którzy zgłosili chęć powrotu do miejsc zamieszkania znajdujących się pod okupacją niemiecką, nie otrzymali jednak na to zgody władz III Rzeszy. Tym bardziej zdumiewa swoisty „fenomen” czwartej deportacji, którą władze ZSRR przeprowadziły w maju i czerwcu 1941 r. Novum tej akcji stanowiło nie tylko to, że nie przebiegała ona w sposób jednolity, ale w różnych miejscach inaczej, ale także i to, że na niektórych terenach polegała na połączeniu deportowania określonych kategorii osób z aresztowaniami innych. W ogromnym uproszczeniu jej przebieg na poszczególnych terenach przedstawiał się następująco: Wileńszczyzna: wcześniej nie była objęta deportacjami. W granicach ZSRR znalazła się w czerwcu 1940 r. – nota bene wraz z całą Litwą – i została wcielona w skład państwa sowieckiego jako część Litewskiej SRR. Akcja deportacyjna na tym terenie ruszyła 14 maja 1941 r. i trwała aż do 22 czerwca tegoż roku, kiedy to została przerwana przez inwazję III Rzeszy na ZSRR. Tryb wywózki, który z konieczności przedstawiamy tu w znacznym uproszczeniu, polegał na zabieraniu całych rodzin na stację załadowania, gdzie formowano odrębne transporty: „głowy rodzin”, tj. różnego rodzaju „kontrewolucjonistów” ładowano do składów, które wysyłano do obozów pracy poprawczej, tzw. łagrów. Eszelony z ich rodzinami kierowano natomiast na zsyłkę, która teoretycznie miała trwać 20 lat. Nie posiadamy dokładnych danych co do liczby obywateli polskich wywiezionych z Wileńszczyzny, albowiem terenu tego nie wyodrębniano, prowadząc akcję w odniesieniu do całej Litwy. Tak więc łącznie z terenu Litewskiej SRR deportowano ponad 12 tys. osób, z czego nie mniej niż ok. 2 500 z terenu Ziemi Wileńskiej. Tzw. Zachodnia Ukraina: transporty z deportowanymi wyruszyły stąd 22 maja 1941 r. Wywózka objęła tu ponad 11 tys. osób, głownie rodziny członków ukraińskich, w mniejszym stopniu polskich, „kontrrewolucyjnych organizacji nacjonalistycznych”. Tzw. Zachodnia Białoruś: na tym terenie akcja rozpoczęła się dopiero 19 czerwca 1941 r., a więc niemal z miesięcznym opóźnieniem. W jej trakcie aresztowano i osadzono w więzieniach ponad 2 tys. „kontrrewolucjonistów”, natomiast ok. 22 tys. osób deportowano. Bilans sowieckich deportacji w latach 1939 – 1941 to 315 – 330 tysięcy obywateli polskich, wywiezionych na wschód (200 tys. Polaków, 70 tys. Żydów, 25 tys. Ukraińców i kilkanaście tysięcy Białorusinów). Trzeba powiedzieć na marginesie, że nawet po „amnestii”, ogłoszonej 12 sierpnia 1941 r. w następstwie zawarcia układu Sikorski – Majski Sowieci nie dawali deportowanym spokoju i nękali kolejnymi przesiedleniami. I tak w listopadzie i grudniu 1941 r. przesiedlili 36 tysięcy „amnestionowanych” obywateli polskich z Uzbekistaniu do Kazachstanu, a z Kazachstanu do Kirgizji kolejnych 21 tysięcy. A skoro już mowa o przesiedleniach na terytorium sowieckim, to – wybiegając nieco w przyszłość – trzeba jeszcze wspomnieć o tych, które zostały dokonane w 1944 r. na prośbę Związku Patriotów Polskich. Ich celem było przeniesienie obywateli polskich z północnych, charakteryzujących się zabójczym klimatem rejonów ZSRR (m. in. obwody: archangielski, irkucki, Komi ASRR) oraz południowych (m. in. Kazachstan), gdzie z kolei cierpieli głód, na teren Ukraińskiej SRR. Od maja do grudnia 1944 r. na teren tej republiki przesiedlono łącznie około 55 tys. obywateli polskich. Obok deportacji władze sowieckie dokonywały na podbitych Kresach Wschodnich innych, przymusowych przemieszczeń ludności, o których należy, choćby krótko, wspomnieć. Po wkroczeniu na ziemie polskie zaniepokojenie władz okupacyjnych zaczęli budzić uchodźcy wojenni, którzy napłynęli przede wszystkim do miast. W znacznej mierze żydowskiego pochodzenia, rzadko kiedy podejmowali pracę, traktując swoją sytuację jako tymczasową. Tylko na terenie tzw. Zachodniej Białorusi liczbę uciekinierów szacowano na około 45 tysięcy osób.
Tysiące tzw. bieżeńców, „bezproduktywnie” tkwiących w takich miastach jak Białystok, Brześć nad Bugiem, Pińsk, Grodno czy Lida, władze ZSRR postanowiły przesiedlić do 5 wschodnich obwodów Białoruskiej SRR i zatrudnić przy wydobyciu torfu, wyrębie lasów i w sowchozach. 14 października 1939 r. zapadła decyzja Biura Politycznego WKP (b), przewidująca rozmieszczenie w obwodach: mińskim, poleskim, witebskim, mohylewskim i homelskim 20 tys. uchodźców z tzw. Zachodniej Białorusi. Przesiedlenie przeprowadzono w październiku i listopadzie 1939 r. Akcja objęła ponad 22 tys. osób, przy czym właściwy Sowietom niedowład organizacyjny sprawił, że z ich rozmieszczeniem i zatrudnieniem były olbrzymie kłopoty. Niektórzy historycy skłonni są uważać to przesiedlenie za pierwszą deportację ludności polskiej, jednak trudno się z tym zgodzić, a to z uwagi na brak elementu represji i wyraźne ukierunkowanie przesiedlenia na „produktywizację” uchodźczej ludności. Kolejne przesiedlenie było rezultatem sowieckiej aneksji Besarabii i północnej Bukowiny, dokonanej w czerwcu 1940 r. Zajęcie tych terenów przez ZSRR skutkowało exodusem zamieszkującej je ludności niemieckiej: wyjechało 130 tys. osób, pozostawiając swoje gospodarstwa rolne. Powstałą lukę demograficzną władze ZSRR postanowiły, choćby częściowo, wypełnić, przymusowo przesiedlając na przełomie 1940 i 1941 r. do Besarabii 13 – 16 tys. chłopów z Małopolski Wschodniej i Wołynia. Przesiedleńcom pozwolono zabrać ze sobą dobytek ruchomy, i to stosunkowo znaczny – na dwie rodziny przypadał jeden wagon kolejowy. Ostatnie wielkie przesiedlenie, o którym chcemy tu wspomnieć, wiązało się z praktykowanymi w Sowietach, drastycznymi metodami ochrony granicy państwowej. 2 III 1940 r. Rada Komisarzy Ludowych ZSRR podjęła uchwałę „O ochronie granicy państwowej w zachodnich obwodach USRR i BSRR”, przewidującą wysiedlenie mieszkańców z 800 – metrowej strefy nadgranicznej (wyjątek zrobiono dla 9 miast, w tym Przemyśla) i usunięcie z niej (czyli zrównanie z ziemią) wszystkich zabudowań. Ogółem wysiedlono ludność z ponad 30 tys. gospodarstw, tj. ok. ponad 138 tys. osób. Jeżeli zsumujemy poszczególne kategorie osób, które padły ofiarą deportacji, przesiedleń i wysiedleń w okresie sowieckiej okupacji Kresów Wschodnich w latach 1939 – 1941 otrzymamy blisko pół miliona ludzi, którzy zostali zmuszeni do zmiany miejsca pobytu. Kolejne, sowieckie przesiedlenia obywateli polskich przypadły na schyłkowy okres wojny. Zostały dokonane w zmienionej sytuacji międzynarodowej, posiadały też w znacznej mierze inny charakter, aniżeli te, które miały miejsce w latach 1939 – 1941. Co doprowadziło do tych nowych przesiedleń ? Kapitalne znaczenie miało tu przede wszystkim uparte, i nie znajdujące żadnego odporu u zachodnich aliantów dążenie Stalina do przesunięcia wschodniej granicy Polski na tzw. linię Curzona, czyli – inaczej mówiąc – do zagarnięcia Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej. Dążenie to uzyskało placet Churchilla i Roosevelta na konferencji tzw. Wielkiej Trójki w Teheranie, gdzie ustalono, iż wschodnia granica państwa polskiego będzie przebiegać wzdłuż tzw. linii Curzona. Z kolei utworzenie w lipcu 1944 r. Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego – konkurencyjnego dla legalnego rządu polskiego ośrodka władzy – dało sowieckiemu dyktatorowi upragnionego kontrahenta do załatwienia sprawy zmiany granicy poprzez układy o charakterze quasi – międzynarodowym (quasi – bo PKWN nie miał uznania międzynarodowego, a za rząd nie uznawał go nawet Stalin). Już 27 lipca 1944 r. wasalny wobec ZSRR PKWN podpisał z rządem sowieckim umowę o polsko – radzieckiej granicy państwowej, w której za jej podstawę przyjęto tzw. linię Curzona.Po tym pierwszym kroku szybko poczyniono następne. 9 i 22 września 1944 r. PKWN zawarł układy z rządami Ukraińskiej SSR, Białoruskiej SRR oraz Litewskiej SRR, przewidujące – jak to ujęto – „ewakuację” do Polski z wymienionych republik Polaków i Żydów, którzy we wrześniu 1939 r. posiadali polskie obywatelstwo. W umowach podkreślono dobrowolny charakter przesiedlenia. Gwarantowana swoboda przeniesienia się za tzw. linię Curzona miała w znacznej mierze papierowy charakter. Działał wszak przymus sytuacyjny: pozostanie na miejscu oznaczało życie w ustroju sowieckim, który ludności kresowej dał się poznać od najgorszej strony. Ale nie tylko: w istocie władze ZSRR starały się zmusić Polaków do opuszczenia swych siedzib i nie cofnęły się przed najostrzejszymi środkami, by osiągnąć ten cel.
Przykładem niech będzie Lwów, gdzie ociągającą się z „ewakuacją” ludność polską „popędzono” masowymi aresztowaniami opornych (uwięziono ponad 2 tys. osób, w tym wiele znaczących postaci ze świata nauki i polityki). Także w innych miejscach aresztowano wszystkich tych, których posądzano o „sabotowanie” przesiedlenia: np. w Wilnie pod tym zarzutem został uwięziony Główny Pełnomocnik Rządu Tymczasowego do spraw Ewakuacji Ludności Polskiej z Litewskiej SRR – Stanisław Ochocki. W obliczu tej presji trudno nie uznać, że władze ZSRR, jeśli nie całkowicie, to w znacznym stopniu, nadały umowom z września 1944 r. charakter swego rodzaju czystki etnicznej, której celem miała być gruntowna depolonizacja ziem na wschód od tzw. linii Curzona. Bilans przesiedlenia, według danych Państwowego Urzędu Repatriacyjnego z 1 stycznia 1947 r., to ponad 1 milion 227 osób, „ewakuowanych” do Polski: blisko 171 tys. z Litewskiej SSR, ponad 272 tys. z Białoruskiej SSR i niemal 785 tys. z Ukraińskiej SRR. Na zakończenie warto zapytać, czym były przesiedlenia Polaków w końcowym okresie wojny. Z bliższej perspektywy dostrzeżemy w nich przede wszystkim zapewnienie interesów państwowych ZSRR, tak jak je ówcześnie rozumiano, polegające na scaleniu ziem uważanych za „białoruskie”, „ukraińskie” i „litewskie” w granicach Związku Sowieckiego – z jednoczesnym usunięciem z nich „obcej”, by nie powiedzieć „wrogiej” ludności do od dawna postulowanej przez Sowiety „etnograficznej” Polski. Jeżeli jednak spojrzeć na te przesiedlenia z dalszej perspektywy historycznej, można w nich dostrzec destrukcyjne przedsięwzięcie, wymierzone – oczywiście nie intencjonalnie, ale de facto, w skutki, w dziedzictwo unii polsko – litewskiej. Żywioł polski został pod przymusem odepchnięty na zachód, a i cała Polska w sensie geograficznym znalazła się jak gdyby w okresie przed unijnym. Można zatem zaryzykować twierdzenie, że okres masowych przesiedleń ludności polskiej u schyłku wojny i zaraz po wojnie przyniósł ostateczny Kres istnienia Rzeczpospolitej Obojga Narodów, której Druga Rzeczpospolita była w jakimś sensie kontynuacją.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.