Archiwum kategorii: zeszyt 38

NA SZLAKU (październik 1944)

Wyboista drożyna w nocnej czerni lasu
i gwiazdy przewodniczki wysoko nad nami…
Dalekie łuny ogni, żółte błyski rakiet,
dalekie ciche chaty z ciemnymi oknami…
Gdzieś śpią ludzie po pracy, a my w świat idziemy –
nocy, lasu i wojny, i wolności dzieci –
Armia duchów w tej czerni czuje się u siebie –
tylko łuna czasami drogę nam oświeci…
Patrz! Wóz Wielki na niebie wskazuje nam drogę!
Szczęka broń w nocnym mroku i parskają konie –
…ktoś daleki gdzieś tęskni… płacze siwa matka…
Patrz! Nad lasem przed nami znów rakieta płonie!
Popraw broń, towarzyszu! Niech nas nikt nie słyszy!
Znienacka gdzieś, o świcie, ruszym do ataku!…
Śpią gdzieś ludzie po domach (gdzież nasz dom, kolego?) –
Śpią gdzieś ludzie po pracy – a my znów na szlaku!… 

Jednostka wojskowa 2305

Śladami cichociemnych

Od Redakcji:
Tym razem odstępujemy od tematyki historycznej przekazując Czytelnikom interesujący temat współczesny o elitarnej Jednostce Wojskowej 2305 – Grupie Reagowania Operacyjno-Manewrowego (Mobilnego), zwanej w skrócie GROM. Autorem opracowania jest cichociemny ppłk „Starba” Stefan Bałuk, znany nam jako inicjator i Przewodniczący Komitetu Budowy Pomnika „Polskiego Państwa Podziemnego” usytuowanego przed Sejmem RP, a poświęconego przez papieża Jana Pawła II. Artykuł ten pozwoliliśmy sobie zatytułować „Śladami cichociemnych”, o których niejednokrotnie pisaliśmy i nadal będziemy kontynuować wspomnienia o nich w „Zeszytach Kombatanckich”. Podkreślić należy, że wszyscy żyjący cichociemni należą do Ogólnokrajowego Klubu Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari.
Jednostka GROM pielęgnuje tradycje cichociemnych – jako współczesnych komandosów – dlatego wiedzę o niej chcemy przekazać.

Stefan Bałuk „Starba”

 

4 sierpnia 1995 roku Minister Obrony Narodowej – Decyzją nr 119 polecił Jednostce Wojskowej nr 2305 przyjąć nazwę oraz dziedzictwo Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej i z honorem kontynuować ich tradycje.

Kilkanaście miesięcy później, dnia 1 października 1996 r., Prezydent Aleksander Kwaśniewski wręczył ówczesnemu dowódcy jednostki płk. Marianowi Sowińskiemu, w obecności licznej delegacji cichociemnych, Sztandar GROM-u. Uroczystości te zaszczycili swym udziałem ambasadorowie Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, jak również senator Krzysztof Kozłowski i pierwszy dowódca GROM-u płk Sławomir Petelicki.

Czytaj dalej

Zatopienie „Empress of Canada”

Życie było skarbem największym

W połowie listopada 1942 r. do Armii Sił Zbrojnych na Środkowym Wschodzie nadszedł apel Szefa Sztabu z Londynu o ochotnicze zgłoszenie do służby w Lotnictwie Polskim w Anglii. Po badaniach lekarskich opuściłem 18 listopada   3 Dywizję Karpacką i przybyłem do stacji zbornej lotników w Khanaquin w Iraku.

Personel wojskowy w drodze do Anglii był w tym okresie wojny kierowany drogą okrężną ze Środkowego Wschodu przez Indie i Południową Afrykę, by uniknąć podróży przez Morze Śródziemne pełne niemieckich łodzi podwodnych.

Grupa ochotników polskich pod dowództwem por. Janusza Trojanowskiego, liczyła w transporcie do Polskich Sił Zbrojnych 250 ludzi:10 podoficerów, 215 żołnierzy, 25 kobiet ochotniczek.

Czytaj dalej

Na tropie zdrady

23Było to w grudniu 1943 roku. „Ponury” przyjechał z oddziału na krótki urlop. Leczył świerzb, chorował na wątrobę i wieczorami opowiadał niekończące się historie. A było czego słuchać. Kampania francuska, szkolenie spadochronowe w Wielkiej Brytanii, lot do Polski, dywersja w „Wachlarzu” na odcinku Kijów – Odessa, Warszawa, słynny Pińsk, partyzantka w okręgu radomskim, jego oddział, jego żołnierze, jego oficerowie. „Ponury” był zakochany w swoich żołnierzach. Pamiętam, jak przez dwa wieczory pomagałem mu w porządkowaniu czegoś w rodzaju kart ewidencyjnych. Przewijały się setki pseudonimów. Szczupłe i suche dane, jak wiek, wykształcenie, a nawet znajomość języków obcych, potrafił uzupełniać opowiadaniami, z których niemal każde miało coś z legendy. Przerywałem mu czasem mówiąc nieśmiało, że przecież nigdy nie skończymy roboty. Przesuwał wtedy palcem wzdłuż listy o dwa czy trzy pseudonimy dalej, i opowiadanie rozpoczynało się od nowa. Inna część Polski, inne koleje losu, różne środowiska – ale zawsze ta sama żądza walki z Niemcami.

Czytaj dalej

Cichociemni – Ludwik i Bernard Wiechułowie

Urodzili się 30 lipca 1920 r. w Katowicach, w patriotycznym, o katolickich tradycjach, domu Franciszka Wiechuły, uczestnika 3 powstań śląskich. Do szkoły podstawowej i gimnazjum uczęszczali w Katowicach. Obydwaj też uzyskali w czerwcu 1939 r. matury, ale w różnych szkołach licealnych: Bernard  w elitarnym Liceum im. Górskiego w Warszawie, Ludwik u sióstr Nazaretanek, również w Warszawie. Obydwaj byli bardzo zaangażowani w pracy w ZHP, tak że w roku 1938 każdy z nich otrzymał stopień podharcmistrza.

Cc por./kpt. Bernard Wiechuła „Maruda”, 1992.

Cc por./kpt. Bernard Wiechuła „Maruda”, 1992.

Początek okupacji niemieckiej był dla rodziny Wiechułów bardzo dramatyczny. Ojciec Franciszek, jako były powstaniec śląski, niemal natychmiast po wkroczeniu Niemców na teren Śląska był poszukiwany przez gestapo. Uciekł więc na teren Generalnej Guberni. Najstarszy syn, Henryk, bardzo aktywny harcerz, również w pierwszych dniach okupacji został aresztowany przez gestapo i zamordowany. Wkrótce także zmarł ojciec na zawał serca po otrzymaniu wiadomości o śmierci syna. Młodsi synowie, bliźniacy, Ludwik i Bernard postanowili czynnie walczyć o Polskę. Jako „kandydaci” na kleryków, zaopatrzeni w fałszywe niemieckie paszporty wyjechali oficjalnie do Włoch na „studia teologiczne”. Pociągiem z Raciborza przez Wiedeń i Villach dotarli do Mediolanu, skąd na podstawie nowo wydanych polskich paszportów 4 lutego 1940 r. przekroczyli granicę włosko-francuską i na terenie Francji zgłosili się do organizującej się Polskiej Armii.

Czytaj dalej

Porucznik Zygmunt Proch – policjant, żołnierz AK – szef kontrwywiadu Obwodu Iłżeckiego AK

Por. Zygmunt Proch.

Por. Zygmunt Proch.

Zygmunt Proch urodził się 12 maja 1906 r. w Kawęczynie, w powiecie sochaczewskim, w rodzinie o bogatych tradycjach historycznych i patriotycznych. Dziadek uczestnik Powstania Styczniowego, ojciec był żołnierzem Legionów Polskich.

Szkołę podstawową ukończył w 1922 r., a egzamin maturalny zdał w Gimnazjum Towarzystwa im. Jana Zamojskiego w Warszawie w 1928 r. W tym też roku rozpoczął naukę w Szkole podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu. Po jej ukończeniu został skierowany na 6-miesięczną praktykę w 6 baterii 28 Pułku Artylerii Lekkiej w Rembertowie. W 1929 r. rozpoczął studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu im. Józefa Piłsudskiego w Warszawie. Warunki materialne zmusiły go do podjęcia w czasie studiów pracy w charakterze nauczyciela domowego.

Czytaj dalej

Inżynier Franciszek Przeździecki „Konrad”, „Rafał”

Inż. Fr. Przeździecki w 1933 r. Szef Wydziału Zapalników w Państw. Fabryce Amunicji w Skarżysku-Kamiennej.

Inż. Fr. Przeździecki w 1933 r. Szef Wydziału Zapalników w Państw. Fabryce Amunicji w Skarżysku-Kamiennej.

Miałem zaszczyt nie tylko znać osobiście Franciszka Przeździeckiego, ale również w pewnym okresie zbliżyć się prywatnie do jego domu, kreowanego patriotyzmem, zaangażowaniem w sprawy Polski oraz wysokim poziomem kultury i intelektu. Inżynier Przeździecki znaczną część swego zawodowego życia poświęcił przemysłowi zbrojeniowemu Kielecczyzny – w Skarżysku Kamiennej, Kielcach oraz Centralnym Okręgu Przemysłowym.

Urodził się 2 października 1897 roku w Łyszkowicach, ziemi skierniewickiej. W 1914 r. ukończył w Warszawie średnią szkołę mechaniczno-techniczną. W tym samym roku wstąpił do Związku Strzeleckiego, a następnie POW, w ramach której ukończył „Wolną Szkołę Oficerską”, po czym został skierowany do Rosji, gdzie pracował w fabryce pocisków artyleryjskich. W Moskwie, po zdaniu egzaminu maturalnego, wstąpił na Wydział Mechaniczny miejscowej Politechniki. W lipcu 1918 r. powrócił do Warszawy i z chwilą powstania odrodzonego państwa polskiego, w październiku 1918 r., zgłosił się do organizowanego Wojska Polskiego. Otrzymał przydział do 1 p.a.p., a następnie do Oddziału Artylerii Naczelnego Dowództwa, z którym uczestniczył w wojnie bolszewickiej 1920 r. Przeniesiony do rezerwy podjął studia na Politechnice Warszawskiej i otrzymał dyplom magistra inżyniera mechanika technologii specjalnej (wojskowej).

Czytaj dalej

Porucznik rezerwy Wojciech Józef Lipiński

29Cechą szczególną bohaterów jest skromność, a oni sami wybitne swoje czyny uważają za rzecz całkiem normalną. Skrywają skrzętnie wielkość swojego bohaterstwa tak, że niezmiernie trudno jest wydobyć z nich wszystko to, czym można by wypełnić przynajmniej kilkanaście życiorysów. Takim skromnym, wyjątkowym bohaterem jest Wojciech Lipiński, mój przyjaciel z okresu międzywojennego.

Urodzony 12 listopada 1921r. w Bliżynie, jednak od dziecka aż do wybuchu wojny w 1939 roku mieszkał w osiedlu Fabryki Amunicji w Skarżysku, gdzie pracował jego ojciec. Ukończył gimnazjum i liceum im. A. Witkowskiego, należąc do elity uczniowskiej. Zawsze elegancki, dobrze ułożony, przystojny, a przy tym wysportowany, o szczególnym zainteresowaniu lotnictwem szybowcowym. Coroczne wakacje w ostatnich klasach licealnych poświęcał nauce pilotażu. Do wojny uzyskał najwyższą kategorię „C” pilota szybowcowego.

Czytaj dalej

M/S „CHROBRY”

59

„Chrobry” przewożący brytyjskich lotników wpływa do portu Harstadt.

W roku 1946 ukazała się w Londynie książka Michała Kochańskiego pt. „Ostatni rejs”, w której opisuje on krótką historię życia polskiego transatlantyku m/s „Chrobry”, sam będąc od pierwszego rejsu członkiem załogi statku. W oparciu o tę książkę Stanisław Strumph Wojtkiewicz opublikował w cyklu opowiadań „Z walk floty handlowej” artykuł pt. „Życie i śmierć m/s >>Chrobry<<”. Czytelnikom chciałbym przedstawić krótką kronikę tego najpiękniejszego i najmłodszego w polskiej flocie motorowca.

Dynamicznie pozbywająca się zacofania gospodarczego po pierwszej wojnie światowej Polska szczególnie aktywnie zagospodarowała niewielkie, liczące zaledwie 140 km (łącznie z Mierzeją Helską) wybrzeże morskie. Z rozmachem rozbudowywano port w Gdyni, rozbudowywano flotę handlową, wojenną, a także pasażerską. Na krótko przed drugą wojną światową zakupiono za granicą 4 duże, transoceaniczne statki pasażerskie do obsługi linii amerykańskich. Były to m/s „Piłsudski” (wrzesień 1935) i m/s „Batory” zakupione w stoczniach włoskich, oraz m/s „Sobieski” wodowany 25 sierpnia 1938r. w brytyjskiej stoczni w Newcastle i m/s „Chrobry” zbudowany w duńskiej stoczni Nakskov, który przypłynął do Gdyni w pierwszych dniach lipca 1939r. Należy przy tym pamiętać, że przed wojną pasażerski ruch lotniczy odgrywał minimalną rolę, szczególnie na tak odległych trasach, jak z Europy do Ameryki.

Czytaj dalej

Tajna radiostacja

Doskonale zostało wybrane stanowisko dla radiostacji odbiorczo-nadawczej 2 DP Leg. AK, nawet wymarzyć nie można było lepszego w warunkach okupacji hitlerowskiej. Tym doskonałym miejscem był kościół poklasztorny w Klimontowie (powiat Sandomierz).

Tutaj radiostacja pracowała dzień w dzień przez wiele miesięcy w roku 1943 i 1944 pełniąc ważną funkcję, zwłaszcza dla zrzutów broni, i szczęśliwie nie została wykryta przez niemieckie namiary goniometryczne.

Być może, że swoje szczęście zawdzięczała stacja wyjątkowym warunkom geofizycznym, ciekawej konfiguracji tego terenu. Bo oto zbliżając się spadzistą szosą opatowską do Klimontowa, na jakieś sto metrów przed wylotem ulicy, można zauważyć krzyż żelazny po prawej stronie, który wyłania się tak nieoczekiwanie, jakby wyrastał spod ziemi, i po chwili znowu znika – zapada się w ziemię. Patrzącemu na to zjawisko po raz pierwszy trudno byłoby domyślić się, że krzyż ten znajduje się na szczycie tego właśnie kościoła, dokładnie ukrytego za wzniesieniem terenu.

Czytaj dalej